środa, 22 paź 2003 Nowy Jork,
Nie mogąc dodzwonić się do właściciela pojazdu, postanawiam nie ryzykować utkwienia gdzieś w strefie zabudowanej w okolicy Piscataway. Dużo przyjemniejszą opcją jest pozostanie na weekend w zielonym i kwitnącym wiosennie stanie Delaware. Dopiero w poniedziałkowy poranek ruszam na ostatni odcinek jazdy. Kończy się zieleń i spokój. Od olbrzymiego miasta Philadelphia zaczyna się obszar zabudowany autostradami, ulicami, szosami, estakadami, terenami przemysłowymi i niskim budownictwem mieszkaniowym. Tylko w centrum są drapacze chmur. Taki zabudowany krajobraz nie zmieni się aż do New York City. Przejeżdżam dziesiątki mil zabudowanego terenu do Piscataway. Nie ma między miastami żadnych widocznych granic. Zwracam samochód, niestety właściciel nie kwapi się nawet, aby podrzucić mnie z terenów przemysłowych, gdzie nie ma żadnej komunikacji publicznej do centrum, a to sporo mil, które muszę przejść na pieszo.