środa, 22 paź 2003 Nowy Jork,
Balamku Robi się późno, gdy staję na szosie wylotowej. Między Escarcega a Chetumal rośnie niska dżungla i po drodze nie ma wielu miejscowości, jest za to sporo ruin Mayów. Po stu kilometrach jest Balamku. Zaledwie 3 kilometry od drogi głównej, ale zostały odkryte dopiero w 1990 roku. Nakłaniam kierowcę na wspólne zwiedzanie. Choć tutaj mieszka nie widział jeszcze żadnych ruin Mayów. Teren ruin pokrywa dżungla, tylko kilka budowli jest odrestaurowane, m.in. piramida z dwuwieżową świątynią na szczycie. Wewnątrz piramidy znajduje się duży stiukowy relief pomalowany na czerwono przedstawiający 4 królów i jaguary - piękna rzecz! Również kierowca jest zafascynowany miejscem i twierdzi, że teraz zacznie w miarę możliwości zwiedzać ruiny Mayów. Jadę z nim jeszcze parę kilometrów i na skrzyżowaniu do Calakmul odległego o 60 km wysiadam. Do Calakmul próbowałem dotrzeć 4 lata temu, ale czekając pół dnia nie doczekałem się ani jednego pojazdu jadącego do ruin. Wydaje się, że tym razem będzie lepiej. Na skrzyżowaniu stoi budka policyjna, a za wjazd na teren parku pobierana jest opłata zarówno od samochodu, jak i od każdego pasażera. Jest 16:00. Do zmroku do ruin jadą dwa samochody, ale są pełne. Wdaję się w rozmowę z policjantem i jego żoną. Są młodym małżeństwem, mają jedno małe dziecko (w czasie pełnienia dwutygodniowej służby dziecko jest z babcią) nazywają się Perez Velasquez i są Mayami z grupy Chool. Budka strażnicza ma trzy pomieszczenia, dzięki uprzejmości gospodarzy nie muszę rozbijać namiotu, tylko śpię w jednym z pomieszczeń na betonowej podłodze. Śmieję się, że mam hotel z basenem, bo przy budce jest duży betonowy pojemnik na wodę do mycia i picia.