środa, 22 paź 2003 Nowy Jork,
Valladolid to przyjemne miasteczko z kolonialną zabudową. Bezproblemowo docieram do skrzyżowania dróg północ-południe i wschód-zachód. Znalezienie po ciemku miejsca na rozbicie namiotu wśród gęstych chaszczy jest trudne, ale mam szczęście, bo 500 m od drogi jest farma i tam na podwórku za zgodą właściciela rozbijam namiot.