środa, 22 paź 2003 Nowy Jork,
Nieutwardzone ulice, po których hula wiatr wzniecając tumany kurzu, domy podobne do baraków i centralny park z soczystą zielenią. to Ocotal. Niewiele nowego poznaję, więc jutro mam zamiar opuścić Nikaraguę. Krajobraz zmienia się nieznacznie i jest podobny, jak w całej Ameryce Centralnej, podobnie ludność i architektura. Zatłoczone autobusy przez które przewijają się nieustannie sprzedawcy najróżniejszych rzeczy, jedni wchodzą i jadą kawałek, a gdy wysiadają, wchodzą następni. Gdybym podróżował krótko lub przebywał tu po raz pierwszy, to byłoby to egzotyczne i interesujące, ale na dłuższą metę to przywykam do tego, a niekiedy nawet czuję się tym już znużony. Nikaraguańczycy są jednak w miarę sympatyczni. Hotelik, w którym śpię ma ładny długi dziedziniec pełen roślin i w nocy podczas silnego wiatru od czasu do czasu jestem budzony hałasem spadających na dach małych owoców mango. Mam nadzieję, że nie trafię na jakieś tornado niszczące wszystko na swej drodze.