środa, 22 paź 2003 Nowy Jork,
Do Jackson jadę autostradą I-20 i tu wjeżdżam na Natchez Trace. Cały szlak ma 444 mile, ja zaczynam szlak na setnej mili, czyli będę jechał tym szlakiem do Nashville prawie 350 mil. Szlak Natchez Trace to kręta szosa prowadząca przez lasy i mokradła. Zakazany jest ruch samochodów ciężarowych, a prędkość jest ograniczona do 50 mil na godzinę. Jazda jest bardzo relaksująca, bo droga przypomina parkową aleję. Przy szosie są pasy przystrzyżonej trawy, często są parkingi, z których można robić ścieżkami krótkie spacery do jakiś interesujących punktów, takich jak punkt widokowy, miejsce historycznej bitwy, mokradła, miejsce, gdzie kiedyś stała jakaś budowla. Szczególność niektórych miejsc jest mocno naciągana, ale koncepcja szlaku podoba mi się. Zatrzymuję się przy ścieżce wśród mokradeł. W wodzie rosną olbrzymie drzewa wypuszczające korzenie ponad wodę w celu pobierania więcej powietrza. Obserwuję aligatora i dużego żółwia, które leżą w wodzie bez ruchu. W innym punkcie obserwuję ziemne kopce będące grobowcami Indian z pierwszego tysiąclecia. Po południu pogoda się psuje i już do wieczora pada deszcz. Szlak wiedzie przez trzy stany: Całe Mississippi, kawałek Alabama i Tennessee do Nashville. Przez kilkadziesiąt mil stanu Alabama zmienia się krajobraz i roślinność. Z równiny wjeżdżam w nieco pofałdowany teren. Robi się chłodniej, a co za tym idzie nie jest już tak zielono, drzewa mają zaledwie zielone pąki liści. Na szlaku Natchez Trace miejsca kempingowe są bezpłatne i w jednym z nich zatrzymuję się na nocleg.