środa, 22 paź 2003 Nowy Jork,
Śpimy niedługo, bo o świcie ruszamy dalej. Graniczne meksykańskie miasto Reynosa jest rozległe, zakurzone i brzydkie, jak wszystkie miasta nadgraniczne. Tuż przed mostem granicznym nad Rio Bravo zatrzymujemy się w małym centrum usługowym przy stacji paliwowej. Hector załatwia jakieś sprawy papierkowe, a ja robię zakupy. Kończy się mój pobyt nie tylko w Meksyku, ale i w Ameryce Łacińskiej. Lubię ten rejon świata i żal mi go opuszczać. Przeżyłem tu wiele pięknych chwil i spotkałem się wielokrotnie z bezinteresowną życzliwością, autentyczną gościnnością i wylewną serdecznością. Po drugiej stronie granicy już tak nie będzie... Ponieważ Hector ma jakieś obiekcje co do przejeżdżania granicy z pasażerem, choć to jego prywatny pojazd, wysiadam po przejechaniu kilkukilometrowego mostu tuż przed przejściem granicznym umawiając się z nim na parkingu po drugiej stronie granicy. On jedzie na przejście dla samochodów, ja idę do punktu migracyjnego dla pieszych. Urzędnicy pracują wyjątkowo ospale, nawet przez okienko tchnie jakaś pogarda do czekających na swoją kolej Meksykanów chcących otrzymać wizę na wjazd poza strefę przygraniczną. Na przejście wchodzę o 10:00 i pomimo, że jest tylko kilka osób, do okienka dochodzę o 11:00. Urzędnik ogląda ze wszystkich stron paszport, stawia szereg pytań, co, jak, gdzie, po co, w jakim celu, w końcu wypisuje białą kartę, za którą mam zapłacić 6 usd. To dla mnie wielkie zaskoczenie, bo przylatując do USA nie żądano ode mnie żadnych opłat, ale ponoć opłata jest wliczona w bilet lotniczy. Wyciągam nieco spleśniały banknot, którego urzędnik nie chce przyjąć, a ponieważ na przejściu nie ma ani bankomatu, ani filii banku więc muszę wrócić do Reynosa, aby pobrać pieniądze w bankomacie. Idąc noga za nogą przez most próbuję coś zatrzymać. Zatrzymuje się znajomy samochód, to Hector, który nie dostał wizy. Po stronie meksykańskiej nie ma żadnego punktu kontroli granicznej. W bankomacie pobieram peso, w kantorze wymieniam na dolary i autostopem wracam ponownie na przejście. Znowu muszę czekać. Urzędnicy na granicy pracują na pół gwizdka i choć są trzy okienka, czynne jest jedno. Do okienka dochodzę dopiero o 14:00, płacę 6 usd i otrzymuję białą kartę. Mogę przejść granicę.