środa, 22 paź 2003 Nowy Jork,
Managua - katedra po trzęsieniu ziemi
Przed zachodem słońca docieram do miasta zniszczonego przez wielkie trzęsienie ziemi w 1972 roku. Ponieważ nie było to po raz pierwszy, więc zdecydowano już więcej miasta nie odbudowywać. Nie ma centrum, a na dużym obszarze stoją chaotycznie pobudowane domy. Chodniki są pokoślawione, ale to skutek sejsmiczności terenu. Managua ma ponad 1 000 000 mieszkańców. Nie można powiedzieć, że miasto jest czyste, ale w porównaniu do tego co widziałem dotąd, jest względnie czysto. Takiego miasta jeszcze nie widziałem, tu grupka domów, tam puste przestrzenie, znowu kilka domów, tu i ówdzie jakiś warsztat lub sklepik. Jak miasto nie ma centrum, to nie wiadomo gdzie się obrócić. Najbardziej ruchliwym miejscem są okolice dworca autobusowego.
Pierwotnie Managua była w bezpośredniej bliskości jeziora, teraz zabudowa coraz bardziej oddala się od brzegu. Przy brzegu jest pozostałość dawnego centrum zwana kwartałem pomników. Znajdują się tu odbudowane budynki rządowe (m.in. Pałac Prezydencki), nieczynna (popękane mury) katedra, kilka pomników i teatr. Chodniki i ulice są spękane a wokół są duże, puste i pozarastane chwastami lub niekiedy trawnikami przestrzenie. Do każdego miasta jedzie się z innego dworca, ale przy każdym z nich jest targowisko. Mało kto orientuje się, z którego dworca jedzie się do jakiego miasta, ale nazwy targowisk znają wszyscy. W pensjonacie otrzymuję informację przy jakim targowisku jest dworzec autobusów do Granada i po zwiedzeniu kwartału pomników jadę tam autobusem miejskim. Wyjeżdżam do Granada.