środa, 22 paź 2003 Nowy Jork,
Centrum z drapaczami chmur jest podobne do innych miast, a jedynym obiektem wyróżniającym centrum Saint Louis od centrów innych miast jest gigantyczny stalowy łuk. Po długiej jeździe z kilkoma przesiadkami, ale w ramach jednego biletu za 1,50 usd, docieram do biura. Nie ma aktualnie samochodów do stanu California, choć z korespondencji mailowej wynikało, że jest. Dopiero jutro ma być Mitsubishi Mirage do Los Angeles. Idę na przechadzkę, aby zastanowić się, czy wziąć samochód w innym kierunku, czy też spędzić bezsenną noc na mieście, bo o rozbiciu namiotu nawet nie myślę. Wybieram czekanie. Przede mną długie popołudnie i jeszcze dłuższa noc. Dobrze, że nie ma mrozu. Choć do Świąt Bożego Narodzenia jeszcze daleko, już zaczyna się strojenie. Na mieście zakłada się lampki na drzewach, w supermarkecie przyglądam się, jak dwóch facetów z dwóch podnośników zawiesza na sztucznej choince świecidełka. Wyraźnie się nie spieszą - no tak do świąt daleko. W nocy nie widzę ani jednego pieszego i tylko kilka samochodów, dopiero po 5:00 rano ulice szybko zapełniają się samochodami.