środa, 22 paź 2003 Nowy Jork,
Dalszy odcinek drogi już jest mi znany, więc nie żal jechać po zmroku. Z Kingman nadkładam drogi jadąc autostradą I-40 do Ash Fork, aby nazajutrz jechać pokrytym lasami pasmem górskim do Phoenix.
Całą noc pada deszcz. Nie było warto nadkładać drogi, bo z powodu nisko nad ziemią wiszących chmur nie ma żadnej widoczności, a do tego nieprzerwanie leje. Przejeżdżam krainę dużych kaktusów i po południu zwracam samochód. Właścicielka (Koreanka) mieszka dopiero kilka dni w Phoenix, więc nie ma ochoty na odwiezienie mnie do biura. Mnie przejazd przez całe miasto wraz z przesiadkami zabiera kilka godzin i gdy docieram do celu, biuro jest już zamknięte. W okolicy nie ma żadnego miejsca, w którym ewentualnie mógłbym rozbić namiot, kościoły z pięknie wystrzyżonymi trawnikami spławiają mnie, na pociechę dając, jak bezdomnemu bochenek chleba, bądź nawet nie otwierając drzwi. Pozostaje nocna włóczęga w okolicy Indian School Road. Trochę chodzę, trochę drzemię w wiatach przystankowych, trochę obserwuję skrzyżowanie ulic. Po zapadnięciu zmroku ruch samochodowy zaczyna powoli się zmniejszać, choć nadal jest duży. Całodniowa ulewa spowodowała tu i ówdzie kałuże. Około 20:00 deszcz ustaje mocnym półgodzinnym ulewnym akordem. Późny wieczór - wychodzą jakieś elementy, jeden to nawet tylko w skarpetkach. Wygląd typów nie jest atrakcyjny, to pewnie ci którym nigdy nic się nie udaje, ale i fizjonomie mają nieszczególne. O północy ruch właściwie zamiera. Niektóre lokale czynne są całą dobę, np. Taco Bell. Pod te, które są czynne podjeżdża od czasu do czasu samochód i z "drive thru" kupuje coś do jedzenia w samochodzie. Taki niewielki ruch jest przez większą część nocy. Tuż przed 5:00, kiedy jest jeszcze ciemno, skrzyżowania ożywają. Przed licznymi siłowniami zatrzymują się samochody, a właściciele biegają lub pedałują na przyrządach, alternatywnie tracą kalorie na 'atlasie'. Potem do sieci Sturbucks na kawę w styropianowym kubeczku ze słomką i jadą do roboty. Rozczochrani i zaspani mieszkańcy z bloków, którzy nie mają aut wynurzają się z apartamentów i czekają na autobus. Po wschodzie słońca ulice zapełniają się całkowicie samochodami. Kończy się nocne widowisko na Indian School Road.
Punkt godzina 8:00 zjawiam się w biurze firmy. Wybór samochodów jest niewielki. Decyduję się na jazdę na wschód do Columbia w stanie Missouri samochodem Chrysler Le Baron. Na dotarcie z Columbia do najbliższego biura autobusem otrzymuję 20 usd. Na przejazd mam 8 dni, a więc sporo czasu.