środa, 22 paź 2003 Nowy Jork,
Nareszcie koniec deszczu. Aż trudno mi uwierzyć, że na prawie bezchmurnym niebie widzę słońce. Długotrwały deszcz wyprał chyba niebo, które ma bladoniebieski kolor. Drzewa mają wprawdzie nikłe listki, ale niektóre za to bujne kwiecie przeważnie wrzosowe lub białe. Postanawiam spędzić na bezcelowej przejażdżce po stanie cały dzień. Nie ma tu dużego zaludnienia, teren jest bardzo zielony, no i nareszcie po dniach deszczu jest słonecznie. Jest miło leniwie pokręcić się po okolicy.