środa, 22 paź 2003 Nowy Jork,
Ponownie Santa Clara. Na tutejszej plaży spędziłem pierwszą noc w Panamie. Teraz nie ma tu nikogo, więc nocuję za darmo. Panama bardzo mi się podoba. W strefie kanału mieszka większość Panamczyków, pozostałe regiony są słabo zaludnione. Na długich trasach jeżdżą nowoczesne autobusy lub mikrobusy, w strefie kanału wysłużone schoolbusy pomalowane bardzo fantazyjnie i przez to nazywa się je tutaj 'Diablo rojo', czyli 'czerwone diabły'. Przejazdy są dość drogie, ale autobusy kursują często, więc nigdy długo nie czekam. Obiad można zjeść w granicach 2-3 usd, Najtańsze noclegi zaczynają się od 8 usd, ale ani razu nie skorzystałem z hotelu (w zasadzie prawie w ogóle nie korzystam z hoteli). Panamczycy nie są specjalnie wylewni, ale są grzeczni i odnoszą się do mnie uprzejmie i serdecznie. Co ciekawe, że pomimo iż w Panamie jest tyle różnych ras, to wszystkie kobiety przejęły indiański zwyczaj noszenia dzieci i nie ma wózków dziecięcych.
Wpływ reklamy jest olbrzymi. Jedząc przed sklepem śniadanie przyglądam się jedzeniu miejscowych - : coca-cola i chipsy. Pewnie przez takie odżywianie jest tu sporo otyłych. Maleńka osada, a właścicielami sklepu spożywczego są Chińczycy. Dopiero teraz uświadamiam sobie, że wszystkie sklepy spożywcze są w Panamie prowadzone przez Chińczyków.