środa, 26 paź 2005 Wisełka,
Lot trwający 8,5 godziny jest mało ciekawy, bo pode mną albo chmury, albo bezkres oceanu. Między Auckland a Honolulu jest 7100 km. Przekraczam Zwrotnik Koziorożca, linię zmiany daty i równik. O 21:15 lokalnego czasu ląduję w Honolulu, ale jest inna data, mianowicie... 29 marzec 2006... więc zyskuję teoretycznie jeden dzień życia. W praktyce lecąc z zachodu na wschód traciłem od Europy co pewien czas kilka godzin, a lecąc dalej na wschód ku Europie będę tracił kolejne - w sumie 24 godziny. Do odprawy paszportowej jest długa kolejka, po pracownicy migracyjni nie tylko przeglądają paszporty, ale biorą odciski palców, robią zdjęcie i rozpytują co, jak, gdzie, po co. Wreszcie pieczątka w paszporcie i jestem w Honolulu. Tylko, że pada deszcz i jest tylko 22 C. Najlepszą opcją jest przenocowanie na lotnisku, które jest mało przytulne, bo to typowy dla USA betonowy kolos.