środa, 26 paź 2005 Wisełka,
Strahan to mała osada nad zatoką. Jest bardzo zatłoczona turystami. Po drugiej stronie zatoki rosną lasy unikatowego drzewa huon pine. W rezerwacie rośnie ich już niewiele, bo było wycinane z powodu swoich cech. Występuje tylko na Tasmanii, na podmokłych terenach, nad rzekami. Ma listki w kształcie rozwidlonych igiełek i jest w zasadzie niezniszczalne (chyba, że się spali), więc Strahan to miejsce stolarzy i artystów używających tego drewna, które nigdy nie gnije i łatwo się obrabia. Tłum ludzi i wysokie ceny nie zachęcają do pozostawania tu dłużej, szczególnie, że dowiaduję się, że nieopodal są ruchome wydmy, do których zmierzam. Choć jest jeszcze dość wcześnie postanawiam tu przenocować. Czas do zachodu słońca wykorzystuję na spacer po rozległych łachach piasku. Przedzieram się przez krzaki nad ocean i już po ciemku trochę gubiąc drogę wracam często przez jeszcze gęstsze chaszcze i wysokie trawy. Oblepiony różnymi rzepami docieram w końcu do plecaka. Do snu kołysze mnie szum oceanu.