środa, 26 paź 2005 Wisełka,
Pociąg drogowy do przewozu rud, długość całkowita 53,50 m Jestem na obszarze zwanym Top End. Roślinność jest przez cały czas zbliżona, drzewa i krzewy są niewysokie i dość młode. Osiągają 20-25 lat i zamierają. Pnie są osmalone od pożarów. W całej Australii busz pali się rokrocznie prawie wszędzie. W celu uniknięcia wielkich, pustoszących pożarów powodowanych suchymi burzami, wypala je się pod kontrolą na początku pory suchej, kiedy poszycie jest niskie. W ten sposób nie ma bujnego podłoża dla naturalnych pożarów. Do Katherine jadę w kierunku południowym, potem skręcam na zachód do Kununurra, pierwszego miasteczka w Australii Zachodniej. Między Katherine a Kununurra jest 500 km i dwie małe osady - aborygeńska Victoria River i mieszana Timber Creek. Z wyjątkiem okolic Victoria River, gdzie są niewysokie klify nad rzeką, teren jest płaski i gorący. Na granicy między stanami jest kontrola sanitarno-rolna. Kununurra jest ośrodkiem handlowym i rolnym. To jeden z głównych ośrodków handlu bydłem w Australii. Ta część Australii Zachodniej, zwana Kimberley, północna część Northern Territory oraz część Queensland to tereny gigantycznych farm hodujących bydło. Niektóre farmy osiągają wielkość kilku tysięcy kilometrów kwadratowych. Przez większą część drogi siedzę za kółkiem, bo kierowca chce się zdrzemnąć. Wielkiej praktyki w ruchu lewostronnym jednak nie nabywam, bo ruch jest bardzo, ale to bardzo nikły. Kierowca proponuje mi nocleg u siebie, więc zrzuciwszy plecak idę do centrum miasteczka. Miasteczko mające kilka tysięcy mieszkańców jest zaskakująco duże jak na to odludzie. Rozrosło się dzięki rolnictwu, a to z kolei dzięki sztucznemu zbiornikowi wodnemu. Kimberley to obszar występowania baobabów, których rośnie tu sporo. Położenie miasteczka jest ładne, wśród niewielkich klifów nad suchym korytem rzeki i w pobliżu jeziora otoczonego zielenią. Kamieniste wzgórza przypominają grzebienie kogucie. Uprawia się tu głównie mango i trzcinę cukrową. W centrum jest olbrzymi kompleks usługowo-handlowy, a na trawnikach w cieniu drzew wylegują się liczne grupy Aborygenów z puszkami napojów alkoholowych. Do mojego znajomego wracam po zachodzie słońca.