Podróżować każdy może
czytasz blog:

Dookoła świata - gastropoda

30kwi
2006

Wisełka

   
1 0 0
Wisełka

Zawsze z dużą przyjemnością wjeżdżam w Wolinie na wyspę. Tu jest moje miejsce na Ziemi. Koniec podróży dookoła świata. Za mną tysiące kilometrów przebytych w powietrzu i na lądzie.

30kwi
2006

Szczecin,

   
0 0 0
30kwi
2006

Berlin,

   
0 0 0
29kwi
2006

Zurych,

   
0 2 0
   
1 2 0
Los Angeles

Po wylądowaniu w Los Angeles (ok. godziny 15:00) mam sporo czasu do następnego lotu, czyli do Frankfurt am Main. Chodzę trochę po lotnisku, a ponieważ nie ma kolejki przy odprawie Lufthansy postanawiam pozbyć się plecaka. Ku mojemu zaskoczeniu dowiaduję się, że nie ma wieczornego lotu Lufthansy.

24kwi
2006

Nowy Jork,

   
0 0 0
24kwi
2006

Hamburg,

   
0 0 0
15kwi
2006

Nowy Jork,

   
0 8 0
15kwi
2006

Newark,

   
0 0 0
13kwi
2006

San Diego,

   
0 0 0
13kwi
2006

Long Beach,

   
0 2 0
12kwi
2006

Encinitas,

   
0 0 0
12kwi
2006

Los Angeles,

   
0 2 0
11kwi
2006

Hawajski mit

   
1 0 0
Honolulu

Krótko o moim pobycie na Hawajach - mało atrakcyjnie (z wyjątkiem pól zastygłej lawy). Ludność miejscowa jest mało gościnna, bo ani razu nie jechałem z Polinezyjczykiem, choć ogólnie na mieszkańców Hawajów nie mogę narzekać, bo kilkakrotnie spotkałem się z przejawem wielkiej gościnności i pomocy.

11kwi
2006

Hilo,

   
0 0 0
   
0 4 0
   
1 2 0
Kawaihae

Na brzegu zwiedzam historyczne miejsce Puukohola Heiau - ruiny świątyni hawajskiej z końca XVIII wieku. Świątynia na niewielkim stoku w bezpośredniej bliskości oceanu była zbudowana z topornych kamieni wulkanicznych przez najpotężniejszego króla Kamehameha I, który zjednoczył wszystkie

   
0 0 0
8kwi
2006

Kawaihae,

   
0 0 0
8kwi
2006

Kailua-Kona,

   
0 0 0
8kwi
2006

Kealakekua,

   
0 0 0
   
1 8 0
Pāhala

Dość szybko łapię okazję i jadę zboczem wulkanu w dół 20 mil, początkowo przez rzadko zalesiony teren, potem przez pola zastygłej lawy schodzącej do samego brzegu. W trakcie jazdy w dół pogoda zmienia się diametralnie i wychodzi słońce. Dla widoku, który mam w tej chwili przed sobą warto było przylecieć na Hawaje.

   
0 0 0
   
0 2 0
6kwi
2006

Kea‘au,

   
0 0 0
5kwi
2006

Pāhoa,

   
0 0 0
5kwi
2006

Pohoiki,

   
0 2 0
   
1 0 0
Cape Kumukahi

Hawaje kojarzyły mi się zawsze ze słońcem i ciepłem (jak chyba każdemu), a tu ani słońca, ani ciepła. Poranek jest pochmurny, a ja jestem zadowolony z faktu, że nie pada. Wodospad Rainbow Falls jest ładny i pełen wody, a spada do niewielkiego basenu z poszarpanego koryta. Wyjątkowością miejsca jest fakt, że koryto rzeki jest na wierzchu pola lawy, zaś pod spodem jest tunel po płynącej kiedyś lawie.

4kwi
2006

Hilo

   
1 2 0
Hilo

O 11:00 odrywam się od ziemi wlatując w chmury. Po chwili pobytu w chmurach ląduję na największej wyspie archipelagu - Hawai?i. Powierzchnia tej wyspy jest sporo większa od wszystkich pozostałych wysp archipelagu hawajskiego razem wziętych. Jest południe, gdy opuszczam niewielkie lotnisko. Nie ma tu prawie komunikacji publicznej, tylko jeden autobus dziennie objeżdża wyspę, ale wozi za darmo.

3kwi
2006

Oahu

   
1 2 0
Honolulu

W zasadzie dość mam wyspy Oahu, bo to nieciekawe miejsce, w przeważającej mierze zabudowane i zaśmiecone. Zastanawiam się, co powoduje, że przybywa tu taka masa turystów. Być może odpowiedzią jest historia. Dziesiątki lat temu Hawaje leżące niemal na środku Pacyfiku były bardzo atrakcyjne poprzez swoją izolację i łagodność mieszkańców (choć z tą łagodnością chyba nie bardzo się zgadza, bo tu zginął James Cook).

3kwi
2006

Kapolei,

   
0 0 0
   
0 0 0
2kwi
2006

Ewa Beach

   
1 2 0
‘Ewa Beach

Czas na pewne informacje, szczególnie dotyczące lotów między wyspami hawajskimi. Loty oczywiście są (nie ma połączenia drogą wodną), a obsługiwane są przed dwa towarzystwa - Aloha Air i Hawaiian, ale informacja cenowa jest niemiła - jeden lot w jedną stronę kosztuje od 115 do 135 usd w zależności na jaką wyspę.

2kwi
2006

Pearl City,

   
0 0 0
1kwi
2006

Honolulu,

   
0 2 0
1kwi
2006

Kailua,

   
0 0 0
   
0 0 0
   
1 2 0
Honolulu

Lot trwający 8,5 godziny jest mało ciekawy, bo pode mną albo chmury, albo bezkres oceanu. Między Auckland a Honolulu jest 7100 km. Przekraczam Zwrotnik Koziorożca, linię zmiany daty i równik. O 21:15 lokalnego czasu ląduję w Honolulu, ale jest inna data, mianowicie... 29 marzec 2006... więc zyskuję teoretycznie jeden dzień życia.

   
1 2 0
Auckland

Planowy wylot mam o 11:45, więc jest jeszcze sporo czasu. Nie pada, namiot mam suchy, więc może i żal wylatywać , ale ... lecę na ciepłe i słoneczne Hawaje. Na lotnisku jestem o 9:00, czyli jest jeszcze dużo czasu. Przez godzinę korzystam z darmowego internetu, po czym zmierzam do odprawy. Z wielkim zdziwieniem i przerażeniem patrzę na tablicę lotów i nie mogę uwierzyć moim oczom - wylot do Honolulu jest o 10:15, obok godziny podana jest informacja - final call.

28mar
2006

Waitakere,

   
0 0 0
28mar
2006

Karekare,

   
0 0 0
27mar
2006

Titirangi,

   
0 0 0
   
0 2 0
27mar
2006

Waimauku,

   
0 0 0
26mar
2006

Dargaville,

   
0 0 0
26mar
2006

Opononi,

   
0 0 0
25mar
2006

Kaitaia,

   
0 0 0
25mar
2006

Przylądki

   
1 2 0
Cape Reinga

Daleka północ jest słabo zaludniona, ruch jest niewielki i dobrze, że mieszka tu sporo Maorysów, bo kolejne odcinki pokonuję z nimi. Mży. Wydaje się jakbym znalazł się na końcu świata. Niezwykle surowy przylądek Maria van Diemen, zlewisko Pacyfiku i Morza Tasmana oraz najdalej na północ wysunięty Cape Reinga z latarnią morską, to według wierzeń Maorysów miejsce, w którym dusza ludzka opuszcza ziemię udając się w zaświaty.

24mar
2006

Waitangi

   
1 0 0
Waitangi

Waitangi to dla Nowozelandczyków miejsce szczególne. Tu w 1840 Anglicy podpisali z Maorysami traktat tworzący zręby dzisiejszego państwa. Historia pokazała, że Anglicy nieźle Maorysów oszukali, nie zmienia to jednak faktu, że data podpisania traktatu przez dziesiątki wodzów jest dzisiaj

24mar
2006

Whangarei,

   
0 0 0
23mar
2006

Auckland,

   
0 2 0
   
0 2 0
21mar
2006

Rotorua,

   
0 0 0
21mar
2006

Waiotapu,

   
0 4 0
21mar
2006

Rotorua,

   
0 0 0
21mar
2006

Whakatane,

   
0 0 0
20mar
2006

Opotiki,

   
0 0 0
20mar
2006

East Cape,

   
0 0 0
19mar
2006

Maoryski

   
1 2 0
Gisborne

Ciekawy jestem, jak wygląda wschodnia część wyspy, więc jadę na południowy wschód przez góry i lasy prawie bezludnym terenem do Napier, a właściwie tuż przed, bo do Bay View, gdzie jest skrzyżowanie. Długi odcinek przez park narodowy Urewera do wybrzeża przejeżdżam jednym samochodem, potem wzdłuż wybrzeża już krótszymi odcinkami i tylko z Maoryskami.

18mar
2006

Taupo,

   
0 0 0
   
1 4 0
Mount Tongariro

Przede mną kolejny dzień marszu przez wulkany. Wychodzę na rozległą przestrzeń na szlak zwany Tongariro Crossing przechodzący obok drugiego wulkanu Ngaurahoe (2287 m npm) o kształcie stożka i prowadzący przez szczyty i kratery wulkanu Tongariro (1967 m npm). Jest to jeden z najbardziej uczęszczanych szlaków w Nowej Zelandii, ale wejście na niego zaczyna się nieco dalej.

   
1 4 0
Mount Ruapehu

Mount Ruapehu (2797 m npm) to najwyższy wulkan Nowej Zelandii i najwyższa góra Wyspy Północnej. Pogoda jest niezła. W informacji parkowej dowiaduję się o szlakach i w trakcie oglądania filmu o tutejszych wulkanach ładuję baterie. Pod szczyt Ruapehu wiedzie 18 km kręta droga pod górę. Od czasu do czasu jeżdżą tędy turyści, więc udaje mi się zatrzymać samochód i na wysokość 1700 m npm powyżej linii lasów nie muszę iść pieszo.

16mar
2006

Ohakune,

   
0 0 0
   
0 0 0
16mar
2006

Woodville,

   
0 0 0
16mar
2006

Alfredton,

   
0 0 0
16mar
2006

Castlepoint,

   
0 2 0
15mar
2006

Masterton,

   
0 0 0
14mar
2006

Wellington,

   
0 0 0
14mar
2006

Aotearoa

   
1 2 0
Picton

Na północnym krańcu Wyspy Południowej są najdłuższe fiordy w Nowej Zelandii dochodzące do długości 40 km. Idę krętą szosą prowadzącą wzdłuż jednego z dwóch fiordów. Do Picton jest 40 km i są dwa promy, wczesny i tańszy Bluebridge i późniejszy Interislander. Szybkie złapanie okazji kończy się fiaskiem, więc na luzie maszeruję podziwiając widoki.

13mar
2006

Havelock,

   
0 0 0
13mar
2006

Kaikoura,

   
0 0 0
   
0 2 0
11mar
2006

Akaroa

   
1 4 0
Akaroa

W nocy wiatr zmienia kierunek z zachodniego na wschodni, ale nie zmienia swojej siły. Przemarznięty zaczynam dzień. Widok na zatoki, kalderę i Christchurch za krawędzią krateru znika, bo w trakcie śniadania chmury schodzą bardzo nisko. Długi czas maszeruję w chmurach mając widoczność ograniczoną do kilku metrów, dobrze, że szlak jest dobrze oznaczony palikami majaczącymi w szarzyźnie chmury.

10mar
2006

Mount Herbert

   
1 2 0
Diamond Harbour

Jadąc w kierunku głównego miasta Wyspy Południowej Christchurch widzę sporo zabudowań i teren rolniczy. To zdaje się jedyny płaski teren, więc nie dziw, że jest wykorzystany rolniczo. Tuż przed Christchurch skręcam z głównej drogi i kilkoma krótkimi okazjami dojeżdżam do centrum jednego z dwóch kraterów tworzących półwysep Banks, czyli małej osady Diamond Harbour.

10mar
2006

Rolleston,

   
0 0 0
9mar
2006

Timaru,

   
0 0 0
9mar
2006

Lake Tekapo,

   
0 0 0
9mar
2006

Aoraki

   
1 8 0
Aoraki Mount Cook

Wychodzę z namiotu i aż oczom nie wierzę przede mną w odległości 30 km widzę piękne ośnieżone pasmo gór z najwyższymi szczytami Aoraki Mount Cook (3724 m npm) i Mount Tasman (3497 m npm). Nigdzie śladu chmur! Szybko się zwijam i niebawem dojeżdżam do Aoraki Mount Cook Village. Jest stąd kilka szlaków pieszych, najciekawsze to Hooker Valley z widokiem na pasmo od zachodu i Tasman Valley z widokiem na pasmo od wschodu oraz na Tasman Glacier - najdłuższy lodowiec Nowej Zelandii liczący 29 km.

   
1 2 0
Lake Pukaki

Wkrótce dojeżdżam nad jezioro Pukaki o niesamowicie niebiesko-turkusowo-szmaragdowym kolorze wody. Jezioro utworzone przez lodowiec ma ok. 50 km długości. Do jeziora wpływa rzeka tworzona z lodowców. U podnóża gór na wysokości ok. 450 m npm jest wioska Mount Cook/Aoraki, skąpana w deszczu , zaś chmury zalegają tak szczelnie góry, że nie ma wrażenia, że jest się w pobliżu najwyższego pasma górskiego Nowej Zelandii.

   
0 0 0
8mar
2006

Twizel,

   
0 2 0
7mar
2006

Cromwell,

   
0 0 0
7mar
2006

Dunback,

   
0 0 0
7mar
2006

Palmerston,

   
0 0 0
   
0 4 0
   
0 0 0
6mar
2006

Dunedin,

   
0 0 0
5mar
2006

Portobello,

   
0 0 0
   
1 8 0
Cape Saunders

Częściowo pieszo, częściowo autostopem wracam do połowy półwyspu w Portobelo, skąd kieruję się na zewnętrzne wybrzeże półwyspu i też częściowo pieszo i częściowo autostopem pokonuję wzgórza, brzegi płytkich zatok Hoopers i Papanui. Ostatnie kilometry do latarni morskiej Cape Saunders to walka z wiatrem o niemal patagońskiej sile.

5mar
2006

Portobello,

   
0 0 0
   
1 2 0
Taiaroa Head

Koniec półwyspu to Taiaroa Head i wkrótce tam dojeżdżam. Na cyplu tłumy. Okazuje się, że jest to miejsce wylęgu albatrosów królewskich, Miejsce jest otoczone wysokim płotem, a wstęp umożliwiający obserwację tych olbrzymich ptaków z bliska kosztuje 28 nzd - rezygnuję, albatrosy i ta

5mar
2006

Dunedin,

   
0 0 0
4mar
2006

Brighton

   
1 2 0
Brighton

Szybko docieram do Taieri Mouth, małego portu rybackiego u ujścia rzeki tamowanej przez wyspę. Trochę pieszo, trochę autostopem przemierzam wybrzeże od Taieri Mouth do Brighton. Brighton leży już w bezpośrednim sąsiedztwie Dunedin. Pobocza nie nadają się na rozbicie namiotu, więc proszę o pozwolenie rozbicia namiotu na jakiejś farmie.

   
1 12 0
Waihola

Pierwszym punktem jest Curio Bay ze śladami skamieniałego lasu i skalnymi kanałami obrośniętymi charakterystycznymi dla tego obszaru pasiastymi roślinami wodnymi, falującymi fantastycznie przy każdej fali przypływu. Kilka kilometrów dalej zatrzymujemy się przy ujściu rzeki i małej plaży.

   
1 2 0
Waipapa Point

Drogi szutrowe, które przeważają na wybrzeżu Catlins są bardzo mało uczęszczane. Jestem niemalże na końcu świata, Invercargill jest jednym z najbardziej na południe wysuniętych miast świata, a ja jestem jeszcze nieco na południe od Invercargill. Mapa, którą dysponuję pokazuje tutaj tylko zieleń łąk i lasów.

3mar
2006

Otara

   
1 0 0
Otara

W Tokanui przed deszczem chronię się w maleńkim sklepiku i rozpytuję o drogę do latarni morskiej Waipapa Point - wiele kilometrów szutrowymi drogami, na których mogę liczyć jedynie na cud przy łapaniu okazji. Catlins, bo tak nazywa się ten region, to rozrzucone farmy wśród smaganych wiatrami zielonych wzgórz, na których pasą się niezliczone rzesze owiec.

   
1 2 0
Invercargill

W nocy budzą mnie kilkakrotnie piski myszy, smaganie wichru i deszcz siekący po ścianach i dachu kempingu. W trakcie śniadania zastanawiam się, czy opuścić to niezłe miejsce na czas deszczu. Kilka razy jestem już gotowy do wyjścia, jednak nawałnica deszczu zatrzymuje mnie w chatce. Taka pogoda utrzymuje się do południa.

   
1 0 0
Colac Bay

Leje całą noc i przestaje dopiero w południe. Jest zimno i szaro, ale wszystko mam suche, bo przezornie rozbiłem się pod mostem. Chyba zrezygnuję z planowanego marszu przez Humpridge (ponad 50 km w jedną stronę przez średnie góry, ale z ponoć wspaniałymi wąwozami z gigantycznymi drewnianymi wiaduktami).

1mar
2006

Tuatapere

   
1 0 0
Tuatapere

Gdy przestaje padać żegnam się z Antonio i jadę krótkimi okazjami od farmy do farmy dalej na południe. Na pastwiskach pasą się nie tylko owce i bydło, ale i jaki oraz jelenie. W górach od wysokości 1000 m npm leży świeżo spadły śnieg. Po dojechaniu do małej osady Tuatapere leżącej u ujścia rzeki na południowym wybrzeżu Wyspy Południowej postanawiam zaczekać na jutrzejszy dzień.

1mar
2006

Antonio

   
1 0 0
Manapouri

Nad ranem zaczyna padać. Zwijam mokry namiot i moknę czekając na okazję. Dziś Milford Sound będzie szary... Po dojechaniu do Te Anau zastanawiam się, co dalej robić. Chętnie pochodziłbym po jakiś krótkich szlakach parku narodowego Fiordland, ale nie w takim deszczu i zimnie (temperatura waha się w granicach 8 -12 C).

28lut
2006

Te Anau,

   
0 4 0
28lut
2006

Milford Sound

   
1 12 0
Milford Sound

Noc jest bardzo zimna, ale na szczęście nie pada. Śpię w śpiworze całkowicie ubrany, a i tak marznę. O poranku z całego obszaru unoszą się mgły i wydaje się, że może być niezły dzień. Już od samego rana ruch w kierunku fiordu jest spory. Szybko zatrzymuję samotnie jadącego Zephyra.

   
1 2 0
Te Anau

W nocy spada trochę deszczu, więc rano znowu muszę się suszyć. Dobrze, że jest trochę słońca. Niestety słoneczna pogoda nie trwa długo. Ok. południa zaczyna mżyć. Po przejściu kilku kilometrów staję za jednopasmowym moście na szosie wylotowej z Queenstown i moknę. Dopiero późnym popołudniem i to już nieźle zmoknięty zatrzymuję turystów jadących do Te Anau.

26lut
2006

Mount Alfred

   
1 4 0
Queenstown

Piaskowe muszki dają się we znaki gryząc mnie od samego rana całymi chmarami. Pogoda zdaje się zmieniać, bo od zachodu, zza gór pojawiają się szare chmury. Gdy dojeżdżam do małej wioski Glenorchy, szczyty są już w chmurach. Tu zaczyna się jezioro, do którego wpływa szeroką deltą rzeka Dart.

   
1 2 0
Glenorchy

W połowie drogi do Glenorchy, na łuku jeziora zachwyca mnie przepiękna panorama ośnieżonego pasma gór ze szczytem Mount Earnslaw z jeziorem i wysepkami na pierwszym planie. Widok jest tak piękny, że postanawiam zostać tu na noc.

   
1 2 0
Queenstown

Po 70 km jadąc przeważnie wśród wysokich nagich gór dojeżdżam do Queenstown, turystycznej stolicy Wyspy Południowej, a może i całej Nowej Zelandii. Panuje tu oczywiście duży ruch, komercja, szpan i najbardziej udziwnione formy turystyki i sportów ekstremalnych w cenie od 100 nzd w górę.

24lut
2006

Frankton,

   
0 0 0
   
1 8 0
Wanaka

Dwie godziny marszu wystarczają, abym znalazł się ponownie na dole w dolinie Matukituki. Ponieważ jest cudowna pogoda, a ja jestem zachłanny na widoki, więc zostawiwszy plecak znowu pnę się pod górę, tym razem do chatki Liverpool na przeciwległym stoku. Mount Aspiring widać stąd lepiej, a resztę gór z innej perspektywy.

   
1 4 0
French Ridge

Całą noc siąpi i rano mam wszystko mokre. Nadzieją napawa mnie chwilowa przerwa w mżawce, ale słońca niestety nie widać. Zwijam mokre rzeczy, zakładam suche ubranie i ruszam. Najpierw przechodzę mostkami przez potoki, potem mocno pod górę w kierunku ośnieżonego Mount Aspiring. Moim celem nie jest jednak ta góra wysokości 3033 m npm, lecz chatka French Ridge na wysokości 1465 m npm.

   
1 4 0
Pearl Flat

Robię większe zakupy, ale artykuły te co zwykle, czyli mleko, konserwy fasoli i spaghetti, markizy, czekolada, chleb, kurczak, ale w ilości na 3 dni. Wanaka leży nad długim jeziorem na wysokości 400 m npm, zaś okoliczne góry mają 1700 m npm, a w oddali widać ośnieżone szczyty dochodzące do 3000 m npm.

   
0 0 0
   
1 2 0
Wanaka

Łapię okazję na dłuższy, bo liczący 270 km odcinek do Wanaka. Początkowo moim zamiarem było zwiedzanie okolic Haast, ostatniej osady na wybrzeżu zachodnim, ale akurat gdy przejeżdżamy przez Haast leje deszcz, więc zmieniam zamiar i jadę do Wanaka. Za Haast droga skręca w góry i prowadzi przez szeroką dolinę porośniętą gęstymi lasami ku przełęczy Haast (560 m npm).

20lut
2006

Haast Pass,

   
0 0 0
20lut
2006

Fox Glacier,

   
0 0 0
   
1 4 0
Franz Josef

Przed zmierzchem dojeżdżam znowu do lodowca Franz Josef , gdzie mam zamiar przejść nazajutrz zamknięty dla turystów szlak prowadzący na góry ponad lodowiec. Zamknięty został pół roku temu z powodu obsunięcia się skały i zniszczenia schodów ułatwiających przejście ponad skalnymi półkami.

19lut
2006

Okarito,

   
0 2 0
17lut
2006

Lodowiec Fox

   
1 8 0
Fox Glacier

Szutrową drogą kilka kilometrów dzielących mnie od widoku na lodowiec przejeżdżam okazją, a pozostały fragment wśród omszałego lasu pokonuję pieszo. Dobre miejsce na zobaczenie lodowca znajduje się na skałach nad czołem lodowca. Widać stąd niemalże cały kilkukilometrowy jęzor schodzący olbrzymim zakolem z gór.

   
1 2 0
Franz Josef

Na Wyspie Południowej jest dużo lodowców, ale dwa są szczególne, bo schodzą nisko, zaledwie 300 m npm - są to Franz Josef Glacier i Fox Glacier. Chroni je park narodowy Westland. Pierwszym na mojej trasie jest lodowiec Franz Josef. Od razu po przybyciu do wioski ruszam ku lodowcowi. Turystyczna wioska jest pełna turystów i ma bogatą ofertę wydania pokaźnej kasy.

17lut
2006

Hokitika,

   
0 4 0
16lut
2006

Kumara,

   
0 0 0
   
0 8 0
15lut
2006

Moana,

   
0 2 0
15lut
2006

Greymouth,

   
0 0 0
15lut
2006

Punakaiki,

   
0 2 0
14lut
2006

Westport,

   
0 0 0
   
0 0 0
14lut
2006

Westport,

   
0 0 0
13lut
2006

Kongahu,

   
0 2 0
13lut
2006

Karamea,

   
0 0 0
   
1 8 0
Oparara

Rudera się nie zawala, choć pewnie w każdej chwili może, a ja zaczynam dzień od ... kawy. Zostaję na nią zaproszony przez właścicieli kempingbusa, gdy idę na plażę. Jest nadal pochmurnie, ale nie pada i zaczyna się przejaśniać. Mierzeją idę do ujścia rzeki, a wracam wydmami. Z moimi porannymi znajomymi jadę kawałek do farmy North Beach.

   
0 0 0
   
1 2 0
Karamea

Ponoć nie ma szlaku wzdłu ż wybrzeża dalej na południe, więc muszę zrobić duży objazd. Najpierw wracam do Tanaka i przez wysokie pasmo gór, że aż silnik w samochodzie się przegrzewa i w chłodnicy paruje woda mijam z północnej strony park Abel Tasman, a na zjeździe z tegoż pasma hamulce tak się nagrzewają, że aż czuć swąd.

12lut
2006

Westport,

   
0 0 0
12lut
2006

Murchison,

   
0 0 0
12lut
2006

Brightwater,

   
0 0 0
11lut
2006

Nelson,

   
0 0 0
11lut
2006

Puponga,

   
0 2 0
   
1 4 0
Wharariki Beach

Znowu rano spada z nieba prysznic i tak z drobnymi przerwami przez pierwsze dwie godziny marszu. Po zejściu z pasma górskiego nad klifowe wybrzeże z efektownym łukiem skalnym, czyli Cape Farewell postanawiam przeczekać deszcz pod drzewem, jako że na horyzoncie widzę przejaśnienia. Okolica jest dzika i piękna.

10lut
2006

Farewell Spit

   
1 2 0
Pillar Point

Szlak wiedzie grzbietami wzgórz na najwyższy punkt w okolicy z morskim światłem Pillar Point. Widok jest bardzo rozległy - osada, ujście krętej rzeki w czasie odpływu i niezmierzone pagórki z dolinami oraz oczywiście półwysep. Różnica między światłem morskim a latarnią polega na wielkości i cyklu świetlnym.

   
0 0 0
   
1 8 0
Farewell Spit

Podczas śniadania krótka mżawka moczy mi ubranie. Temperatura powietrza jest niska, ale i tak chodzę w krótkich spodniach dla wygody, bo długie po zamoknięciu utrudniają marsz. Na górną część ciała wkładam polar i często wyciągam z plecaka kurtkę. Gdy tylko wychodzi słońce robi się cieplej, sądzę, ze w granicach 20 C.

10lut
2006

Puponga,

   
0 0 0
   
0 0 0
   
1 8 0
Abel Tasman Point

Cudowny poranek, więc rozkładamy wszystko na słońce do wyschnięcia i w południe rozchodzimy się - oni wracają, ja idę dalej na północ podziwiając szkierowe wysepki, długie plaże w zatokach i wspaniałe kolory morza od zielonkawego przy brzegu do głęboko niebieskiego w oddali. Onetahuti Bay można przejść tylko w trakcie odpływu, ale jest na to prawie 8 godzin, bo szlak wiedzie obrzeżem zatoki, krótszy czas na przejście jest w Awaroa i dochodzę tam trochę spóźniony.

   
1 2 0
Marahau

W Marahau zaczyna się park narodowy Abel Tasman. Wstęp do parku jest bezpłatny, ale trzeba wykupić noclegi albo w szopie (20 nzd), albo na polu namiotowym (10 nzd). Na razie nic nie robię, tylko tkwię pod dachem wiaty w oczekiwaniu na lepszą pogodę, bo znowu leje. Ok. 15:00 przejaśnia się, więc ruszam na szlak.

7lut
2006

Nelson,

   
0 0 0
7lut
2006

Havelock,

   
0 0 0
   
1 2 0
Picton

O 13:00 prom odbija. Niebo jest prawie bez chmur, nie jest jednak upalnie, bo wieje silny wiatr, a po wypłynięciu na wody cieśniny Cooka robi się wręcz zimno. Rejs trwa 3,5 godziny. Widać brzegi obu wysp. Ostatnia godzina rejsu to żegluga fiordem do Picton. W maleńkich zatoczkach stoją domy i kołyszą się łódki.

6lut
2006

Wellington,

   
0 4 0
5lut
2006

Horokiwi,

   
0 0 0
5lut
2006

Petone,

   
0 8 0
5lut
2006

Baring Head,

   
0 0 0
   
0 0 0
4lut
2006

Petone,

   
0 2 0
4lut
2006

Wellington,

   
0 0 0
4lut
2006

Otaki,

   
0 0 0
4lut
2006

Wanganui,

   
0 0 0
4lut
2006

Opunake,

   
0 0 0
3lut
2006

Cape Egmont,

   
0 2 0
   
0 0 0
2lut
2006

Tongaporutu,

   
0 8 0
2lut
2006

Awakino,

   
0 2 0
2lut
2006

Hamilton,

   
0 0 0
2lut
2006

Thames,

   
0 0 0
   
1 0 0
Manukau City

Po trzech godzinach lotu, tuż po 18:00 (zmiana czasu) ląduję na lotnisku Auckland. Jestem dość głodny, rano zjadłem małą kanapkę, później stewardzi też nie rozpieścili mnie jedzeniem podając też tylko kanapkę, ale zanim opuszczam lotnisko zasięgam różnych informacji, dostaję darmowe mapy Nowej Zelandii, pobieram w bankomacie trochę dolarów nowozelandzkich i korzystam z darmowego internetu.

1lut
2006

Auckland,

   
0 0 0
   
1 2 0
Sydney

Po pół godzinie jazdy o 9:00 dojeżdżam na lotnisko. Planowy wylot mam nie o 10:00, jak jest na bilecie, ale godzinę później. Sydney jest ruchliwym lotniskiem i do odprawy są spore kolejki. Po oddaniu bagażu i przejściu odprawy paszportowej korzystam z darmowego internetu. O 11:00 dowiaduję się o kolejnej zwłoce w starcie.

29sty
2006

Wollongong,

   
0 0 0
29sty
2006

Kiama,

   
0 2 0
29sty
2006

Nowra,

   
0 0 0
29sty
2006

Ulladulla,

   
0 0 0
   
0 0 0
   
1 4 0
Bodalla

Nadal jest pochmurno, a ja kontynuuję wędrówkę wzdłuż Szafirowego Wybrzeża. Z Tathra Beach jadę kawałek przez zalesione wzgórza do parku narodowego Mimosa Rocks. Zerkam na rozległe widoki zielonych pagórków i jadę do Bermagui. Tu podobnie, jak w poprzednich miejscowościach oprócz wielkiego ruchu turystów weekendowych, wspaniały krajobraz pagórków i skał, plaże, ocean, zatoczki, rzeki i mokradła.

28sty
2006

Bermagui,

   
0 0 0
   
1 2 0
Tathra Beach

Po przejechaniu 20 km ponownie jestem w Eden. Mgła zdaje się być dla tego obszaru charakterystyczna, bo i tu nad ranem wszystko jest spowite w bieli. Dzięki temu port rybacki wygląda efektowniej. W Eden zaczyna się Szafirowe Wybrzeże. Odległości między osadami są niewielkie. Krajobraz całego wybrzeża jest bardzo efektowny - kręte rzeki wpadające do urokliwych zatoczek, wyjątkowo urozmaicona linia brzegowa, skaliste klify, o które z wielkim hukiem rozbijają się oceaniczne fale, łukowate plaże ze skalistymi cyplami, wąskie przesmyki, górzysty teren porośnięty zielonymi lasami eukaliptusowymi, liczne jeziora, stawy i niekiedy mokradła.

   
0 4 0
27sty
2006

Tura Beach,

   
0 2 0
   
0 0 0
27sty
2006

Eden,

   
0 2 0
26sty
2006

East Boyd,

   
0 0 0
26sty
2006

Green Cape

   
1 2 0
Green Cape

Tuż przed zmierzchem przejeżdżamy park narodowy Ben Boyd i już po zachodzie podziwiamy położoną na skalistym cyplu, o który rozbijają się fale oceanu, okazałą latarnię z licznymi zabudowaniami wokół będącymi kiedyś domostwem latarnika, a dziś siedzibą władz parku i władz morskich.

26sty
2006

Wyjazd z gór

   
1 2 0
Eden

Pragnę dostać się na południe do Point Hicks, gdzie James Cook zobaczył po raz pierwszy Australię. Dziś jest święto narodowe Australii - Australia Day. Ponieważ jest czwartek jest to początek długiego weekendu. Rano cały obszar wokół zalega tak gęsta mgła, że namiot aż ocieka wilgocią.

26sty
2006

Cann River,

   
0 0 0
   
0 0 0
25sty
2006

Bombala,

   
0 0 0
25sty
2006

Cooma,

   
0 0 0
25sty
2006

Tumut,

   
0 2 0
25sty
2006

Cabramurra,

   
0 0 0
   
0 2 0
24sty
2006

Khancoban,

   
0 0 0
24sty
2006

Wodonga,

   
0 0 0
23sty
2006

Wangaratta,

   
0 2 0
23sty
2006

Bendigo,

   
0 0 0
23sty
2006

Swan Hill,

   
0 0 0
   
0 0 0
22sty
2006

Robinvale,

   
0 2 0
22sty
2006

Euston,

   
0 0 0
22sty
2006

Mildura,

   
0 0 0
21sty
2006

Buronga,

   
0 0 0
21sty
2006

Mildura,

   
0 2 0
   
0 0 0
20sty
2006

Hopetoun,

   
0 0 0
19sty
2006

Horsham,

   
0 0 0
18sty
2006

Halls Gap,

   
0 0 0
   
0 8 0
18sty
2006

Ararat,

   
0 0 0
17sty
2006

Maryborough,

   
0 0 0
17sty
2006

Castlemaine,

   
0 0 0
17sty
2006

Malmsbury,

   
0 2 0
16sty
2006

Melbourne,

   
0 0 0
16sty
2006

Launceston,

   
0 0 0
15sty
2006

Ross,

   
0 2 0
15sty
2006

Longford,

   
0 0 0
15sty
2006

Deloraine,

   
0 0 0
15sty
2006

Devonport,

   
0 0 0
14sty
2006

Burnie,

   
0 0 0
14sty
2006

Rocky Cape,

   
0 4 0
   
1 8 0
Stanley

Dzień nie jest pechowy, a raczej udany, bo autostop idzie jak z płatka. Kierowca, z którym jadę do pobliskiego Wynyard wiezie mnie do leżącej na uboczu latarni morskiej Table Cape i obwozi po urokliwej okolicy. Ledwo się z nim żegnam już jadę następną okazją dalej na zachód wzdłuż wybrzeża.

13sty
2006

Table Cape,

   
0 0 0
13sty
2006

Wynyard,

   
0 0 0
   
1 2 0
Burnie

Piątek trzynastego. Dzień zaczynam od ciepłego prysznica. Po wyjściu na dwór widzę ciemne chmury. Z Cradle Valley rezygnuję, bo w górach są również chmury i mżawka. Na wybrzeże łapię okazję błyskawicznie. Zaledwie 100 km na północ i na wybrzeżu w Burnie mam bezchmurne niebo i miłe ciepełko.

   
1 2 0
Rosebery

Noc jest bardzo wietrzna, a poranek pochmurny i chłodny. Jestem poza obszarem parków narodowych, ale teren nadal jest górzysty, choć blisko oceanu. Lasy są przemysłowe, czyli monokulturowe - albo same sosny, albo zmodyfikowane eukaliptusy tasmańskie rosnące bardzo szybko. Zachodnia część Tasmanii to nie tylko leśnictwo, ale i górnictwo.

12sty
2006

Tullah,

   
0 0 0
12sty
2006

Rosebery,

   
0 0 0
12sty
2006

Zeehan,

   
0 0 0
   
1 4 0
Strahan

Strahan to mała osada nad zatoką. Jest bardzo zatłoczona turystami. Po drugiej stronie zatoki rosną lasy unikatowego drzewa huon pine. W rezerwacie rośnie ich już niewiele, bo było wycinane z powodu swoich cech. Występuje tylko na Tasmanii, na podmokłych terenach, nad rzekami. Ma listki w kształcie rozwidlonych igiełek i jest w zasadzie niezniszczalne (chyba, że się spali), więc Strahan to miejsce stolarzy i artystów używających tego drewna, które nigdy nie gnije i łatwo się obrabia.

   
1 4 0
Queenstown

Rezygnacja z przejścia kilkudniowego szlaku nie przychodzi mi trudno, bo nie mam zapasów jedzenia i jest nienajlepsza pogoda, niebo zasnuwają ciemne chmury, z których nad ranem trochę kropi. Zwijam namiot i na głodno zaczynam dzień. Najpierw łatwo dojeżdżam do Derwent Bridge (stacja paliwowa, hotel i kilka domów) i równie szybko dalej na zachód przez góry krętą drogą do Queenstown.

   
1 4 0
Derwent Bridge

Mgły zalegają całą dolinę i dopiero ok. 10:00 słońce rozświetla ziemię. Ouse ma dwa malownicze kamienne kościółki i dwa cmentarze. Ruch na szosie nie jest zbyt duży, ale kolejne okazje łapię bardzo szybko, choć na krótkie odcinki. Niebawem kończą się tereny rolnicze, a zaczynają tereny lasów przemysłowych i sztucznych jezior z małymi elektrowniami wodnymi z lat 50-tych.

9sty
2006

Ouse,

   
0 0 0
   
0 4 0
8sty
2006

Maydena,

   
0 0 0
   
0 4 0
   
0 0 0
7sty
2006

New Norfolk,

   
0 0 0
7sty
2006

Hobart,

   
0 4 0
5sty
2006

Geeveston,

   
0 8 0
5sty
2006

Hobart,

   
0 0 0
5sty
2006

Port Arthur,

   
0 0 0
   
0 12 0
4sty
2006

Sorell,

   
0 0 0
4sty
2006

Buckland,

   
0 2 0
   
0 0 0
3sty
2006

Swansea,

   
0 0 0
   
0 8 0
3sty
2006

Bicheno,

   
0 2 0
3sty
2006

Saint Marys,

   
0 0 0
   
0 2 0
   
0 4 0
   
0 0 0
1sty
2006

Scottsdale,

   
0 2 0
31gru
2005

Sylwester

   
1 2 0
Launceston

Dziś wieczorem mam lot z lotniska w Melbourne do Launceston na Tasmanii. Oliver (młody Niemiec, z którym jadę od wczoraj) ma kuchenkę, więc dziś piję po śniadaniu herbatę. Przez Geelong (drugie co do wielkości miasto stanu Victoria) jedziemy do Melbourne. Bezchmurne niebo i upał. Melbourne jest prawie wyludnione.

31gru
2005

Melbourne,

   
0 2 0
31gru
2005

Geelong,

   
0 0 0
30gru
2005

Drysdale,

   
0 0 0
30gru
2005

Torquay,

   
0 2 0
29gru
2005

Apollo Bay,

   
0 0 0
29gru
2005

Cape Otway,

   
0 0 0
   
1 20 0
Port Campbell

Przede mną zwiedzanie spektakularnego parku narodowego Port Campbell. IPark ten już zwiedzałem, ale warto tu przybyć ponownie. To bardzo poszarpane klifowe wybrzeże. Australia ma bardzo długą linię brzegową, ale prawie żadnych dróg blisko brzegu z widokiem na ocean. Great Ocean Road prowadząca z Warrnambool do Torquay jest tu wyjątkiem.

28gru
2005

Warrnambool,

   
0 0 0
28gru
2005

Portland,

   
0 2 0
   
0 8 0
27gru
2005

Coonawarra,

   
0 0 0
26gru
2005

Keith,

   
0 0 0
   
0 0 0
26gru
2005

Hahndorf,

   
0 0 0
   
1 4 0
Barossa Valley

Gdy w Australii dzień świąteczny przypada w niedzielę, wówczas następny dzień jest dniem wolnym od pracy. Dzisiejszy dzień nie jest normalnie dniem świątecznym, ale z powyższego powodu jest dziś wolny. Nawiasem mówiąc jest to w tradycji angielskiej Boxing Day, a tradycja ma swój rodowód z czasów, kiedy bogaci obdarowywali swoją służbę upominkami w dzień po świętach.

25gru
2005

Adelajda,

   
0 0 0
25gru
2005

Lobethal,

   
0 0 0
25gru
2005

Goolwa,

   
0 0 0
   
1 12 0
Victor Harbor

Dzień jest chłodny i pochmurny. W trzy osoby jedziemy na wycieczkę samochodem po okolicy. Najpierw na półwysep Fleurieu. Trzeba przejechać sporo kilometrów, aby wydostać się z obszaru zabudowanego. Wzdłuż wybrzeża ciągną się domy mieszkalne. Ma się wrażenie, że każdy Australijczyk ma dom nad oceanem.

25gru
2005

Cape Jervis,

   
0 0 0
23gru
2005

Adelajda,

   
0 0 0
23gru
2005

Wybrzeże

   
1 4 0
Glenelg

Wczoraj wzgórza dziś wybrzeże. Plaża ciągnie się kilometrami, zabudowania mieszkalne na wydmach również. Jest pochmurno i chłodno, sądzę, że ok. 25 C. W dzielnicy Glenelg jest piękny port jachtowy i luksusowa dzielnica bloków z apartamentami, a nieopodal stara dzielnica z licznymi sklepikami i pubami.

22gru
2005

Adelajda,

   
0 4 0
22gru
2005

Na wzgórzach

   
1 4 0
Mount Lofty

Adelaide to miasto leżące między brzegiem oceanu a wzgórzami wysokości 700 m npm. Najwyższym szczytem jest Mount Lofty. Roztacza się stąd wspaniały widok na miasto. Niewielkie centrum otoczone pasem zieleni nie ma zbyt wielkich wieżowców. Poza pasem parków rozciąga się parterowe budownictwo domów jednorodzinnych.

   
1 2 0
Adelajda

Tuż po świcie ruszamy dalej. W najchłodniejszej porze dnia przed świtem jest 35 C. Jedziemy przez park narodowy Nullarbour - obszar pozbawiony drzew. Jedyną roślinnością są niskie krzewy. Po wypiciu mleka i zjedzeniu markizów zostaje mi tylko puszka spaghetti. W najbliższym zajeździe Nullarbour Roadhouse (193 km) Steve funduje mi nieźle drogie śniadanie.

   
0 0 0
20gru
2005

Ceduna,

   
0 0 0
19gru
2005

Nullarbour

   
1 4 0
Eucla

Jedyny sklep w Norseman jest otwierany o 8:30, ja zaś budzę się jak zwykle przed 6:00. Atakowany przez muchy jestem w rozterce - czy łapać okazję i jechać bez zapasów, czy czekać na otwarcie sklepu. Zatrzymuję samochody bez przekonania i o dziwo łapię dobrą okazję - Steve, facet w moim wieku jedzie z przyczepą kempingową, będącą jego domem przez całą Australię spod Perth do Sydney.

18gru
2005

Norseman,

   
0 0 0
17gru
2005

Boulder,

   
0 0 0
16gru
2005

Miasta złota

   
1 4 0
Kalgoorlie

W Southern Cross kończy się pszeniczny pas i zaczyna busz porastający płaski teren. Do Kalgoorlie dojeżdżamy wieczorem. Jon i jego kolega zatrzymują się w ekskluzywnym hotelu, a ja wraz z nimi (śpię na puszystym dywanie). Posiłek jemy na mieście, a wieczorny spacer powrotny do hotelu dostarcza mi kilku nowych wrażeń (nowych dla Australii) a mianowicie pijackie burdy na ulicach (Kalgoorlie to miasto górnictwa złota) oraz rzadko spotykane w Australii burdele (jeden organizuje nawet w ciągu dnia zwiedzanie).

16gru
2005

Northam

   
1 2 0
Northam

W odległym o niecałe 100 km Northam mam znajomego poznanego na autostopie wiele dni temu, który dziś rano o 7:00 jedzie do Kalgoorlie. Mam szczęście, bo szybko łapię okazję do Northam i choć do Jona docieram z opóźnieniem, to jeszcze jest i ruszy do Kalgoorlie w południe. Jest aukcjonerem i sprzedaje starocie.

15gru
2005

Midland,

   
0 0 0
13gru
2005

Perth,

   
0 8 0
13gru
2005

Bunbury,

   
0 0 0
   
1 12 0
Cervantes

Po opuszczeniu niewielkiego dwumiasta Port Denison - Dongara obszar znowu jest bezludny - trochę pól pszenicznych, trochę kopalni i trochę niskiego buszu na lekko falistym terenie. Nie bez komplikacji docieram do położonego 50 km od głównej drogi Jurien nad oceanem i tu w niezłym supermarkecie Dewsons robię zakupy.

11gru
2005

Dongara,

   
0 0 0
   
0 0 0
11gru
2005

Geraldton,

   
0 0 0
   
1 24 0
Kalbarri

Piękny poranek nad rzeką jest niestety zakłócany przez natrętne australijskie muchy. Tuż po wschodzie słońca robię długi spacer wzdłuż rzeki Murchinson. Cisza i spokój. Mnóstwo ptaków wodnych. Po powrocie do swagu dostaję od Anny siatkę na głowę przeciw muchom i od razu jest mi lepiej.

10gru
2005

Northampton,

   
0 0 0
   
1 4 0
Denham

Wstaję ze wschodem słońca i po szybkim śniadaniu zbieram się do dalszej drogi. Wkrótce jadę dalej na południe. I znowu mam okazję do Perth, ale wysiadam po 200 km na skrzyżowaniu obok Overlander Roadhouse. W bok jest park narodowy Zatoka Rekinia i to chciałbym zobaczyć. Nadal płaski teren, niewysoka roślinność i czerwień ziemi i niemalże dziewiczy teren.

5gru
2005

Carnarvon,

   
0 20 0
4gru
2005

Karratha,

   
0 0 0
   
1 8 0
Port Hedland

Fala przyboju zatrzymuje się tuż przed moim namiotem, więc dzisiejsza noc przebiega bez ewakuacji. Poranek jest pochmurny, ale nadal jest bardzo gorąco. Szybko łapię okazję do najbliższego miasta Port Hedland. To bagatela - 600 km, a po drodze tylko jeden zajazd na Wielkiej Pustyni Piaszczystej.

   
1 12 0
Broome

Warmun to zajazd i osada Aborygenów. Niektórzy z Aborygenów pracują w dwóch pobliskich kopalniach - diamentów i niklu. Większość żyje niestety z dnia na dzień pijąc alkohol i paląc nieustannie papierosy. W trakcie nocnej ulewy na płaskim terenie wszystko znalazło się kilka cm pod wodą.

   
0 0 0
2gru
2005

Halls Creek,

   
0 0 0
   
1 4 0
Warmun

Dzięki noclegowi w domu doprowadzam się do porządku. W supermarkecie robię trochę większe zapasy, bo przede mną wielka odległość i wielka niewiadoma. Najbliższy supermarket jest w odległym o grubo ponad 1000 km Broome nad Oceanem Indyjskim. Po drodze są trzy niewielkie osady, a ruch samochodowy to jeden samochód co dwie godziny i tylko w ciągu dnia.

30lis
2005

Top End

   
1 4 0
Kununurra

Jestem na obszarze zwanym Top End. Roślinność jest przez cały czas zbliżona, drzewa i krzewy są niewysokie i dość młode. Osiągają 20-25 lat i zamierają. Pnie są osmalone od pożarów. W całej Australii busz pali się rokrocznie prawie wszędzie. W celu uniknięcia wielkich, pustoszących pożarów powodowanych suchymi burzami, wypala je się pod kontrolą na początku pory suchej, kiedy poszycie jest niskie.

29lis
2005

Katherine,

   
0 0 0
28lis
2005

Humpty Doo,

   
0 0 0
28lis
2005

Palmerston,

   
0 2 0
28lis
2005

Humpty Doo,

   
0 0 0
28lis
2005

Darwin,

   
0 0 0
   
0 0 0
   
1 12 0
Katherine

Po zrobieniu zakupach jadę jeszcze 30 km w bok do parku narodowego Nitmiluk. W parku zupełnie pusto - ani żywej duszy. Jedynie liczne wallabie skaczą wśród rzadkiego buszu. Wokół mnie skaliste i kamieniste wzgórza oraz przełom rzeki Katherine. Jest po sezonie. Namiot rozbijam na trawniku na darmowym polu namiotowym. O świcie wstaję, biorę prysznic, jem śniadanie, zostawiam między skałami plecak i ruszam na pieszy szlak wzdłuż kanionu.

   
1 8 0
Jabiru

Przed zapadnięciem zmroku osiągam Jabiru, jedyną osadę na terenie wielkiego parku narodowego, liczącego ok. 20 000 km2. W pobliżu jest kopalnia uranu. Park należy do Aborygenów, a nazwa Kakadu to zangielszczona wersja nazwy aborygeńskiej grupy językowej Gagadju zamieszkującej część tego obszaru.

24lis
2005

Kakadu,

   
0 0 0
24lis
2005

Humpty Doo,

   
0 0 0
21lis
2005

Darwin,

   
0 8 0
21lis
2005

Katherine,

   
0 0 0
   
0 2 0
18lis
2005

Camooweal,

   
0 2 0
17lis
2005

Mount Isa,

   
0 2 0
   
1 4 0
Cloncurry

Tuż po wschodzie słońca robi się niesamowicie upalnie. Staję w cieniu drzewa i próbuję zatrzymać coś z licznie przejeżdżających samochodów. Te liczne samochody jadą tylko na krótki dystans, bo po dojechaniu do Woodstock (20 km) prawie nie ma ruchu. Rzadki busz, kilka domostw i tysiące kilometrów gorącego pustkowia przede mną.

15lis
2005

Woodstock,

   
0 0 0
   
1 2 0
Townsville

Wstaję o świcie, jem śniadanie złożone jak zwykle z mleka i markizów i w upale macham na w sumie dwa przejeżdżające samochody. Najbardziej liczę na pociągi drogowe (road train), bo samochody osobowe, to okoliczni farmerzy. Niestety do południa tkwię bezskutecznie. Wątpię, że tą drogą uda mi się jechać dalej, więc zawracam.

13lis
2005

Odludzie

   
1 2 0
Ravenshoe

Jest niedziela. Gdzieś na końcu świata, wśród buszu, na dużym tarasie przestrzennego domu jemy śniadanie. Po śniadaniu staruszek dowozi mnie do Mount Molloy w to samo miejsce, z którego mnie wczoraj zabrał. Krótkimi odcinkami ze sporym oczekiwaniem dojeżdżam ponownie do Mareeba, potem Atherton, Ravenshoe (najwyżej położona miejscowość w Queensland), by przed wieczorem osiągnąć gdzieś na pustkowiu Mount Carnet, niewielką osadę górniczą (kopalnia cynku).

13lis
2005

Mareeba,

   
0 0 0
   
0 0 0
12lis
2005

Przejażdżka

   
1 2 0
Julatten

Noc przebiega spokojnie, a po solidnej toalecie porannej jem śniadanie w towarzystwie różnobarwnych ptaków. Zastanawiam się nad dalszą trasą - czy na północ do Cooktown (ostatnia miejscowość), czy na południe i zachód do Normanton (przez pustkowie). Niebo jest średnio zachmurzone, a temperatura ze względu na wysokość idealnie przyjemna (sądzę, że ok.

12lis
2005

Mareeba,

   
0 0 0
12lis
2005

Cairns,

   
0 0 0
12lis
2005

Edmonton,

   
0 0 0
12lis
2005

Cairns,

   
0 2 0
12lis
2005

Mareeba,

   
0 0 0
   
0 0 0
11lis
2005

PN Daintry

   
1 4 0
Mossman

Trochę okazjami, trochę pieszo wzdłuż wybrzeża docieram do Port Douglas, gdzie w punkcie informacji turystycznej otrzymuję schematyczne mapy okolicy. Głównymi atrakcjami są krokodyle i park narodowy Daintree chroniący najstarsze lasy tropikalne na świecie. Jest tu i plaża, ale nie zalicza się jej do atrakcji, bo w wodzie żyją krokodyle różańcowe, trujące jelly fish oraz parzące stringery oraz blue octopus.

10lis
2005

Cairns,

   
0 0 0
10lis
2005

Townsville,

   
0 0 0
9lis
2005

Ayr,

   
0 4 0
8lis
2005

Mackay,

   
0 0 0
8lis
2005

Rockhampton,

   
0 0 0
7lis
2005

Bundaberg,

   
0 4 0
6lis
2005

Caloundra,

   
0 0 0
6lis
2005

Brisbane,

   
0 0 0
   
0 2 0
5lis
2005

Cape Byron,

   
0 4 0
5lis
2005

Byron Bay,

   
0 0 0
5lis
2005

Woolgoolga,

   
0 0 0
   
0 12 0
2lis
2005

Berowra,

   
0 0 0
2lis
2005

Sydney

   
1 4 0
Sydney

Pierwszy odcinek Berlin - Frankfurt - Singapore za mną, teraz kolej na drugi: Singapore - Sydney. Wśród ulewy i błyskawic samolot startuje. Drobna przekąska na początek, miłe stewardessy, bezsenna noc, obfite śniadanie i niestety nad centralną częścią Australii chmury, więc niewiele widać z czerwonego kontynentu.

   
1 16 0
Singapore, Singapur

Dzień jest bardzo krótki. Lot trwa 12 godzin, do tego 6 godzin ucieka przez różnicę czasową. Na lotnisku Changi w Singapore ląduję o 16:00. Leje deszcz, ale jest zwykłe wilgotne ciepło powyżej 30 C - typowy klimat równikowy. Do miasta jadę metrem (MRT).

   
0 0 0
   
1 0 0
Berlin

Na moment przed moim dotarciem do znajomych dostarczono bilet, uff...Teraz na lotnisko i wkrótce pierwszy lot na trasie dookoła świata, chyba najkrótszy. Po godzinie jestem we Frankfurcie. Tu jest całkiem ciepło 19 C. Po co wyjeżdżać w ciepłe kraje? Bilet dookoła świata robi mi pierwszego psikusa.

26paź
2005

Szczecin,

   
0 0 0
26paź
2005

Bilet RTW

   
1 0 0
Wisełka

Kilka dni wcześniej decyduję się na podróż dookoła świata. Skłoniła mnie do tego stosunkowo niewielka różnica w cenie biletu lotniczego między lotem do Australii i Nowej Zelandii a właśnie dookoła świata. Bilet kupiony kilka dni temu w Halle ma zostać dosłany przed wylotem do moich znajomych w Berlinie.

 

Podsumowanie

ostatni wpis:30 kwi 2006  (18 lat temu)
pierwszy wpis:26 paź 2005  (18 lat temu)
  
liczba tekstów:91
liczba zdjęć:660
liczba komentarzy:0
odwiedzone kraje:7
odwiedzone miejscowości:295

Na skróty

Uczestnicy

strona jest częścią portalu transazja.pl
© 2004-2024 transazja.pl

Newsletter Informujcie mnie o nowych, ciekawych
materiałach publikowanych w portalu



transAzja.pl to serwis internetowy promujący indywidualne podróże po Azji. Przez wirtualny przewodnik po miastach opisuje transport, zwiedzanie, noclegi, jedzenie w wielu lokalizacjach w Azji. Dzięki temu zwiedzanie Chin, Indii, Nepalu, Tajlandii stało się prostsze. Poza tym, transAzja.pl prezentuje dane klimatyczne sponad 3000 miast, opisuje zalecane szczepienia ochronne i tropikalne zagrożenia chorobowe, prezentuje też informacje konsularne oraz kursy walut krajów Azji. Pośród usług dostępnych w serwisie są pośrednictwo wizowe oraz tanie bilety lotnicze. Dodatkowo dzięki rozbudowanemu kalendarium znaleźć można wszystkie święta religijnie i święta państwowe w krajach Azji. Serwis oferuje także możliwość pisania travelBloga oraz publikację zdjęć z podróży.

© 2004 - 2024 transAzja.pl, wszelkie prawa zastrzeżone