środa, 26 paź 2005 Wisełka,
W Tokanui przed deszczem chronię się w maleńkim sklepiku i rozpytuję o drogę do latarni morskiej Waipapa Point - wiele kilometrów szutrowymi drogami, na których mogę liczyć jedynie na cud przy łapaniu okazji. Catlins, bo tak nazywa się ten region, to rozrzucone farmy wśród smaganych wiatrami zielonych wzgórz, na których pasą się niezliczone rzesze owiec. Chwila przerwy w deszczu i ruszam pieszo szosą do najbliższego skrzyżowania. Kompletne pustkowie. Gdy deszcz zwiększa swą moc chronię się na farmie, gdzie zostaję poczęstowany kolacją. Gdy przestaje, ruszam dalej. Kawałek jadę, a gdy wysiadam znowu w deszczu, mam już dość tego ciągłego wychodzenia i chowania się przed deszczem. Akurat obok drogi stoi stara szopa z balotami siana i tam rozkładam śpiwór.