środa, 26 paź 2005 Wisełka,
Początek długiego półwyspu Farewell Spit Podczas śniadania krótka mżawka moczy mi ubranie. Temperatura powietrza jest niska, ale i tak chodzę w krótkich spodniach dla wygody, bo długie po zamoknięciu utrudniają marsz. Na górną część ciała wkładam polar i często wyciągam z plecaka kurtkę. Gdy tylko wychodzi słońce robi się cieplej, sądzę, ze w granicach 20 C. Przed południem dochodzę do dużego kompleksu kempingów i pól namiotowych w Totaranui. Tu kończę swój marsz przez park narodowy Abel Tasman i dość szybko dojeżdżam z angielskimi turystami do Tanaka. Szutrowa droga przez górzystą część parku jest bardzo widowiskowa. W Tanaka robię zakupy i ruszam dalej na północny zachód do osady kilku domów Puponga. Stąd można zwiedzić przylądek i półwysep Farewell najdalej na północ wysunięte miejsce Wyspy Południowej. Jest już wprawdzie po południu, ale ruszam na piaszczysty półwysep o długości 35 km. Na końcu jest latarnia morska, ale dostęp do niej jest możliwy tylko zorganizowaną wycieczką za 70 nzd. Idę plażą dozwolone 4 km od strony zawietrznej, przechodzę wydmami szeroki na 800 m półwysep i wracam szeroką piaszczystą plażą od strony nawietrznej. Płaski z niewysokimi wydmami półwysep przypomina nieco piaszczystą pustynię. Nasada półwyspu to zielone góry i szare skały, a całość to park narodowy Kahurangi. Obszarowo jest to chyba największy park w Nowej Zelandii i nie przeszkadza to hodowli licznych owiec i bydła mlecznego.