środa, 26 paź 2005 Wisełka,
Na szlaku przez półwysep Banks W nocy wiatr zmienia kierunek z zachodniego na wschodni, ale nie zmienia swojej siły. Przemarznięty zaczynam dzień. Widok na zatoki, kalderę i Christchurch za krawędzią krateru znika, bo w trakcie śniadania chmury schodzą bardzo nisko. Długi czas maszeruję w chmurach mając widoczność ograniczoną do kilku metrów, dobrze, że szlak jest dobrze oznaczony palikami majaczącymi w szarzyźnie chmury. Z chmury wychodzę dopiero na jakiejś przełęczy, ale nadal nie mam rozleglejszych widoków, jednak nie narzekam na atrakcyjność terenu - drzewa i krzewy ukształtowane przez zachodnie wichry, wywrócone drzewa, pniaki, a wszystko w bardzo dziwnych kształtach i formach. Szlak prowadzi szczytami łagodnych wzgórz do przełęczy Hilltop, do której dochodzę po 8 godzinach marszu. Przez przełęcz prowadzi szosa z Christchurch do Akaroa, drugiego krateru, nad wodą którego leży mała osada zasiedlona w 1841 przez Francuzów. Szosą maszeruję w dół, trochę też jadę, a w końcu docieram do miasteczka o wyraźnie widocznym innym charakterze architektonicznym od innych miasteczek nowozelandzkich i z francuskimi nazwami ulic. Na zatoce kołyszą się jachty, na wzgórzach jest sporo domów rekreacyjnych - to wyraźnie ulubione miejsce na weekend dla mieszkańców Christchurch. Miejscowość ma dość ekskluzywny charakter, choć jest tu cicho, spokojnie i rzekłbym nawet, że przytulnie.