środa, 26 paź 2005 Wisełka,
Pomnik Jamesa Cooka w Gisborne Ciekawy jestem, jak wygląda wschodnia część wyspy, więc jadę na południowy wschód przez góry i lasy prawie bezludnym terenem do Napier, a właściwie tuż przed, bo do Bay View, gdzie jest skrzyżowanie. Długi odcinek przez park narodowy Urewera do wybrzeża przejeżdżam jednym samochodem, potem wzdłuż wybrzeża już krótszymi odcinkami i tylko z Maoryskami. Najpierw jadę do małego Nuhaka ze skacowaną młodą Maoryską, która jest tak niedysponowana, że ja przejmuję kierownicę. Do Gisborne zabiera mnie starsza Maoryska, od której dowiaduję się, że Maorysi mają swoją królową mieszkającą w okolicy Hamilton. W Gisborne zatrzymuję się, aby zobaczyć pomnik Jamesa Cooka w miejscu, gdzie po raz pierwszy wylądował w Nowej Zelandii i skąd musiał szybko uciekać przed wojowniczymi tubylcami. Wojowniczość pozostała chyba w tutejszej ludności, bo kolejne Maoryski, to młode żołnierki zawodowe. Jadę z nimi 150 km do Ruatoria, gdzie mieszkają, a jadą do rodziców na urlop. Po drodze mijamy sporo małych osad zamieszkałych głównie przez Maorysów trudniących się rolnictwem. Teren nie jest zbyt urodzajny i panuje tu spore bezrobocie, stąd wielu młodych ludzi, w tym również dziewcząt podejmuje służbę wojskową. Na rozdrożu jest miejsce piknikowe i tu nocuję. Wyspa Północna wydaje się lepszym miejscem na jeżdżenie autostopem, niż Wyspa Południowa, bo dziś za mną znowu kilkaset kilometrów. Duża w tym zasługa bardzo przyjaznych Maorysów, a dzisiaj Maorysek.