niedziela, 20 lis 2011 Stambuł, Turcja
Latarnia morska przy ujściu Paramatta
Sydney znam, bo byłem już tu kilkakrotnie. Zamierzam zatrzymać się tu na krótko u poznanego na Fidżi studenta z Chin studiującego na jednym z tutejszych uniwersytetów. Jestem 3 godziny wcześniej, więc w punkcie informacji turystycznej zwracam się o pomoc w kontakcie telefonicznym. Miła pani dzwoni do niego informując jednocześnie o możliwości darmowego parkowania przez kwadrans na specjalnym krótkoterminowym parkingu. Yaojie zjawia się stosunkowo szybko. Jedziemy najpierw do jego kolegów wynajmujących dużą willę, aby zjeść typową chińską kolację. Jest tu sporo studentek i studentów z Chin. Studiują w Sydney, a w czasie wolnym (ponoć mają go bardzo dużo) oddają się hazardowi - po kolacji wszyscy grają w karty na pieniądze. Do pokoiku wynajmowanego przez Yaojie trafiamy dość późno. Dom znajduje się w zielonej dzielnicy Ryde. Tygodniowy czynsz za niewielki pokój z dostępem do kuchni, salonu i pralni kosztuje 120 AUD + opłata za prąd.
Nie mam wprawdzie zamiaru długo być w Sydney, ale nie będę ruszał w deszczu, a ponieważ od rana pada, więc jeżdżę prawie cały dzień z Yaojie, który załatwia różne sprawy w urzędach, przy okazji i ja 'zwiedzam' różne urzędy. W ostatnim czasie bardzo dużo pada we wschodniej części Australii, stąd na wielu obszarach są powodzie.
Pada w nocy i nie ustaje w dzień. Traktuję ten dzień gospodarczo - przepierka, naprawa plecaka, szukanie w internecie lotów do Timoru Wschodniego i na Wyspy Salomona - chyba nie polecę, bo ceny są bardzo wysokie,. do Timoru Wschodniego z Darwin kosztuje 750 AUD, na Wyspy Salomona z Brisbane ponad 900 AUD, a ja już poważnie nadszarpnąłem budżet lotami pomiędzy państwami pacyficznymi. Dość przystępna cena (350 AUD) jest z Cairns do Papui Nowej Gwinei, ale tam właściwie nie bardzo chcę lecieć. Dobijająca jest deszczowa pogoda w najbliższym regionie, nie dość że prawie nieprzerwanie pada, to i temperatury nie są australijskie, bo poniżej 20 C. Dobrze, że trafiłem na Fidżi na Yaojie, bo u niego mogę spokojnie czekać na poprawę pogody.
Nareszcie trochę słońca. Wybieramy się na wycieczkę na wybrzeże do Bondi Beach. Słoneczne chwile nie trwają długo i gdy dojeżdżamy do klifowego brzegu przy ujściu Paramatta, robi się szaro i pochmurnie. Latarnia morska i słynna plaża Bondi. Plaża jest szeroka i pełna ludzi - w zasadzie nic specjalnego, szczególnie, że gdy nią idziemy zaczyna z góry chlustać.