niedziela, 20 lis 2011 Stambuł, Turcja
Nadi - Air Pacific
Na lotnisku jestem o 9:00, a wylot mam o 12:30. Na placu przed lotniskiem jest gwarno. Stoi tu szereg kramów z owocami i jedzeniem, a przed wejściem na lotnisko tłoczy się sporo osób, głównie odprowadzających swoich bliskich. Odprawa jest bardzo prymitywna, choć wszystkie procedury są zgodne z normami międzynarodowymi. Najpierw bagaż: zamiast prześwietlenia, kilka osób sprawdza bagaże ręcznie wyjmując wszystkie rzeczy na stoły. Karty pokładowe wypisuje się ręcznie, a miejsce w samolocie odznacza krzyżykiem na planie samolotu, nie ma komputerów. Po zważeniu bagażu bagażowy zabiera bagaż i niesie na wózek. Ten wózek jest ciągnięty ręcznie do samolotu i ładowany do luku bagażowego również ręcznie. Pieczątka w paszporcie i opłata lotniskowa kończą odprawę. Mając sporo czasu, idę jeszcze na spacer nad jeziora i nad lagunę rozmawiając po drodze z wcześniej poznanymi osobami. Na lotnisko wracam w południe. To okres 'wzmożonego' ruchu lotniczego, bo lądują dwa małe samoloty Air Kiribati - pierwszy z 5 pasażerami, drugi z 7 pasażerami - wszyscy boso. Samolot Air Pacific ląduje niedługo po nich. Kiedy już wszyscy przybyli pasażerowie opuszczają samolot, kolej na pasażerów odlatujących. Bez pośpiechu wchodzę do samolotu i niebawem podziwiam z góry dalsze atole Kiribati, przeważnie w kształcie bumerangu.
Odprawa paszportowa w Fidżi jest tym razem szybka, ale nie celna, która jest drobiazgowa i trwa ponad godzinę.