niedziela, 20 lis 2011 Stambuł, Turcja
Atafu - laguna
Gdzieś pośród oceanu majaczy maleńkie światełko - to Atafu, najmniejszy z trzech atoli Tokelau. Dopływamy tam o 23:00. Pomimo ciemności do statku podpływa łódź i zabiera wszystkich pasażerów na ląd (łącznie ze mną). Na statku zostaje tylko załoga. Jutro jest niedziela i nikt tutaj nie pracuje - wszyscy są głęboko wierzącymi chrześcijanami, statek zostanie rozładowany dopiero w poniedziałek. Co będę jadł przez ten czas? Pobyt na Atafu ma trwać do poniedziałkowego popołudnia. Jedna z pasażerek oferuje mi pobyt u swojego kuzyna, którego odwiedza, sama mieszka w Auckland. Kuzyn jest lekarzem. Podjeżdża na przystań ambulansem, choć odległość do jego domu wynosi jakieś 300 m. Dom z betonu jest duży i umeblowany, jak przeciętny dom w Europie. Segmenty meblowe, sprzęt elektroniczny, pięknie wyposażona kuchnia. Lekarz ma dwoje dorastających dzieci. Dostaję niewielki pokoik z widokiem na lagunę. Na razie niewiele widać, ale w dzień jest to podobno rajski widok.
Jest piękny, słoneczny poranek. Widok z okna i z tarasu jest rzeczywiście jak w raju. W niedzielę cała społeczność uczestniczy w nabożeństwie, więc idę i ja do jedynego tu kościoła kongregacyjnego. Władze Tokelau zadecydowały, że nie będzie tu (ani na pozostałych atolach) więcej kościołów, więc z wyborem kościoła nie ma problemu. Połowa ludności Atafu jest wyznania protestanckiego, druga połowa to katolicy, są też adwentyści i kilku świadków Jehowy - chętni do uczestniczenia we mszy, czy nabożeństwie niedzielnym nie mają wyboru, muszą uczestniczyć w nabożeństwie w kościele kongregacyjnym.
Atafu - laguna
Zakaz budowy kolejnych kościołów został wprowadzony po tym, jak na Fakaofo doszło do waśni na tle religijnym między większością katolicką, a mniejszością protestancką. Kilka tygodni temu obchodzono na wyspach uroczyście 150 lecie wprowadzenia chrześcijaństwa, co nie było trudne, bo ludność wysp Pacyfiku wierzyła poprzednio też w jednego Boga. Z nabożeństwa nic nie rozumiem, bo jest prowadzone w języku tokelau, ale ta atmosfera! Wszystkie panie są w długich sukniach i w kapeluszach z szerokim rondem. Ponieważ jest upalnie, to wszyscy wachlują się wachlarzami z liści palmowych. Jest bardzo senna atmosfera, a widok, jaki przedstawia kościół jest żywcem wzięty z dziewiętnastowiecznych czasów kolonialnych. Nawet dla takiego momentu warto tu przybyć. Zaopatrzony w kanapki idę po nabożeństwie na długi spacer po atolu. Pogoda jest ładna, kolor wody jak z bajki, słowem rajska sielanka. Najpierw kąpię się w ciepłej wodzie laguny, potem ruszam dalej. Motu, na którym jest wioska Atafu jest dość długie. Mijam szkołę w budowie, farmę świń, olbrzymie składowisko śmieci dochodząc do końca motu. Jest odpływ, więc suchą nogą przechodzę po rafie koralowej na następne, bardzo maleńkie motu. Te miejsca są już nietknięte ręką ludzką - raj! Następne motu jest długie, ale przejść dalej nie jestem w stanie, rafa koralowa jest bardzo ostra i wody jest do pół kolana, na boso nie da rady iść, a butów nie chcę moczyć.
Atafu - wystajÄ…cy koral
Nie czuję upływu czasu. Zaczyna się przypływ i wówczas opuszczam cudowny zakątek idąc brzegiem oceanu w kierunku wsi. Gdzieniegdzie korale wystają mocno ponad wodę. Po jakimś czasie brzeg koralowy przechodzi w brzeg kamienisty, a potem nawet w wąziutką plażę piaszczystą. Późnym popołudniem niebo zasnuwa się chmurami i nici z widoku zachodzącego słońca w raju.
Podczas śniadania lekarz przynosi wiadomość, że stan jednego z pacjentów jest bardzo kiepski i trzeba go przetransportować do szpitala w Apia, stąd wypłynięcie nastąpi między 9:00 a 10:00. Niebawem jestem z powrotem na statku. Niebo jest zachmurzone, wieje silny wiatr, a fale na oceanie zdają się być wyższe niż w ostatnich dniach. Transport chorego na noszach z łodzi na statek przebiega bardzo sprawnie, choć obiema jednostkami buja niesamowicie. Jestem pełen podziwu dla umiejętności przeładowywania, tutejsi mężczyźni potrafili nawet przenieść ręcznie samochody, a ocean to nie rampa magazynu. Kurs prosto na Apia - to decyzja lekarza, na statku jest 20 pasażerów, a na ten statek będą czekać pasażerowie na Nukunonu i na Fakaofo...dobrze, że nie wysiadłem na którejś z poprzednich wysp... Żegnani przez większość mieszkańców opuszczamy Atafu. Z falami szybkość jest nieco większa, ok. 9 węzłów, w tę stronę było to 7-8 węzłów. Odległość do Apia wynosi ponad 300 MM, zaś cały rejs ok. 700 MM. Maleńki skrawek lądu szybko niknie z linii horyzontu. Znowu bezkres oceanu. Większość czasu spędzam teraz w sterówce na rozmowach z chiefem. Okazuje się, że pracował wiele lat u niemieckiego armatora i był nawet w porcie świnoujskim.