niedziela, 20 lis 2011 Stambuł, Turcja
Tullamarine - widok na Melbourne
Odprawa na lotnisku w Istanbul jest szybka i sprawna, ale ponieważ jest tu niesamowity ruch samolotowy, to pomimo opuszczenia doku o czasie, na wylot trzeba stać w długiej kolejce samolotów ponad 2 godziny. Lot do Doha trwa 4 godziny. Nocą, z góry nowoczesne miasto wygląda przepięknie. Lotniska Doha nie lubię - jest tu tłoczno i ciasno, trwa wprawdzie rozbudowa, ale kiedy nowe terminale zostaną oddane do użytku - nie wiadomo. Dzięki opóźnieniu czekam tu krócej, ale i tak ponad 5 godzin. Tuż przed północą przechodzę przez bramki i wkrótce siadam w samolocie do Melbourne. Tym razem lot jest bardzo długi, bo trwa blisko 15 godzin. Do Melbourne przylatuję późnym wieczorem, następny lot do Auckland mam nazajutrz rano. Bojąc się zaspać na poranny lot dalej do Auckland, postanawiam nie spać, choć już jestem mocno niewyspany. Od czasu do czasu wychodzę na zewnątrz, aby zaczerpnąć świeżego powietrza.
Noc się dłuży, w końcu doczekuję poranka i odprawy. Tu pojawiają się komplikacje. Nie mam biletu powrotnego z Nowej Zelandii, więc aby wejść na pokład samolotu muszę kupić bilet wylotowy. Nie mam pojęcia, gdzie i czym udam się z Nowej Zelandii, więc w końcu decyduję się na kupno biletu z Auckland do Sydney, ponieważ jednak wklepana wiza australijska jest ważna na 3 miesiące, to przed upływem tego terminu muszę mieć bilet Auckland - Sydney. To nic, że po powtórnym przylocie do Australii otrzymam ponownie zezwolenie na trzymiesięczny pobyt, nie da rady zakupić biletu powrotnego po tym terminie. Bilet nie jest bardzo drogi, więc w ostateczności, gdyby zaszła taka potrzeba, nie skorzystałbym z niego wracając do Australii, jak mi będzie pasować.