niedziela, 20 lis 2011 Stambuł, Turcja
W Port Vila
Śpię na lotnisku, bo wylot do Port Vila jest wcześnie rano. Często się budzę, aby nie zaspać - niepotrzebnie. Wylot jest opóźniony o 3 godziny. Air Pacific wydaje pasażerom vouchery na posiłek. Lot do Port Vila na wyspie Efate trwa 1,5 godziny. Lotnisko Bauerfield jest oddalone od centrum o 5 km. Vanuatu jest ponoć dużo droższe od Fidżi. Jak zwykle pierwszą czynnością po przejściu odprawy migracyjnej jest skorzystanie z bankomatu. Do centrum ruszam na pieszo. Port Vila jest stolicą państwa i jest fantastycznie położone na wzgórzach, nad podwójną zatoką okoloną półwyspami, zaś na jednej z zatok jest niewielka wyspa. Sklepiki spożywcze, supermarkety, bary i restauracje są głównie w rękach Chińczyków. Vanuatu składające się z ponad 80 wysp jest podobnie jak Fidżi zamieszkałe przez Melanezyjczyków (z tym, że tu nie ma Hindusów). Architektonicznie miasto jest zupełnie nieciekawe. Ludzie są mili, uśmiechają się do mnie, pozdrawiają, od czasu do czasy ktoś przystanie, aby zamienić parę słów. Od razu mam pozytywny stosunek do Vanuatu. Przechodząc obok jakiegoś hoteliku wchodzę, aby zorientować się co do ceny noclegu w sali sypialnej - cena jak w Japonii - 2500 VT (1 yen = 1 vatu). W Japonii nie nocowałem odpłatnie, tu również nie będę. Idę za miasto poszukać jakiegoś miejsca pod namiot. Stojąc w jakimś punkcie widokowym na zatokę zostaję zagadnięty przez kierowcę parkującego tu samochodu.
W Port Vila
Po krótkiej rozmowie, w której wyjaśniam, że szukam miejsca pod namiot, oferuje mi nocleg u siebie. Ismail mieszka w slumsach po drugiej stronie miasta. Jedziemy tam fatalnymi drogami. Jego dom, to byle jak sklecona chata, takie jak nieraz ogląda się z reportaży o slumsach. Ma troje dzieci, pracuje jako murarz w firmie budowlanej, niedawno zaciągnął kredyt, by kupić używany samochód mając zamiar dorabiać jako taksówkarz. Do Port Vila przypływa sporo statków pasażerskich z Australii i wg jego słów dorywcza praca taksówkarza jest bardzo opłacalna. Na powitanie oferuje mi spróbowanie tutejszej kavy, którą można nabyć gotową w wielu punktach późnym popołudniem. Jest rzeczywiście bardzo mocna, ale smak ma fatalny. Zarówno Ismail, jak i jego małżonka pochodzą z innej wyspy, a przybyli tu w poszukiwaniu pracy. Chata ma dwa niewielkie pomieszczenia mieszkalne, kuchnia jest na zewnątrz pod blaszanym dachem, ubikacja i prysznic wspólna z wieloma innymi sąsiadami kilkadziesiąt metrów dalej. Ja mam spać na kanapie w jednym z tych dwóch pomieszczeń. Do zmroku jest jeszcze trochę czasu, więc Ismail obwozi mnie po mieście, a na koniec na niewielką plażę pełną miejscowych rodzin. Na kolację jest kurczak z ogniska oraz ryż.
Od rana jest dość słonecznie. W pobliskim baraku (prymitywny dach na palach) będącym kościołem pentacosta biorę udział w nabożeństwie. Tak prymitywnej świątyni jeszcze nie widziałem - na utwardzonej ziemi stoi kilka ław, ołtarz to prosta skrzynka, a w nabożeństwie uczestniczy kilkanaście osób. Śniadanie to suchary i kawa z mlekiem. Potem wybieram się na spacer po slumsach, które mają bardzo ładne nazwy - Fresh Wind i Fresh Water. Nie ma zagrożenia, z mijanymi ludźmi wdaję się w krótkie rozmowy, są bardzo przyjaźnie nastawieni. Slumsy są na wzgórzach porośniętych częściowo przetrzebioną dżunglą. Chaty są byle jak sklecone, ale jest czysto, no i jest bieżąca woda oraz toalety. Nie ma nazw ulic ani numerów domostw. Schodzę stromym zboczem ku niewielkiej rzece pełnej kąpiącej się dzieciarni. Jest parno i upalnie, tak że nawet bez plecaka poruszam się wolno. Włóczę się po mieście bez określonego celu, dziś jest niedziela, więc większość punktów usługowych jest zamknięta, otwarte jest tylko kilka barów chińskich, gdzie jem obiad. Ceny na Vanuatu są bardzo wysokie, o czym mogłem się już przekonać informując się odnośnie cen noclegu. Za najskromniejszy obiad u Chińczyka (wołowina z ryżem) płacę 330 VT, mleko kosztuje 250 VT, papierosy 700 - 900 VT, mała bagietka 60 VT, markizy 140 VT, paliwo 170 VT. Tuż przed zmierzchem wracam do slumsów trochę klucząc, bo wszędzie jest dość podobnie. Na kolację jest ryż ze skrzydełkami z kurczaka pieczonymi nad ogniskiem.