niedziela, 20 lis 2011 Stambuł, Turcja
Najbardziej popularny kwait przypinany do wlosów - frangipani
24 grudzień
W południe ruszam do Avarua. Po drodze zatrzymuje się przy mnie Maorys Tariu zapraszając mnie do siebie do domu na obiad. Wyjaśnia, że kilka razy widział mnie maszerującego, więc jest ciekawy dlaczego tak maszerowałem. On i jego żona są mormonami i mieszkają w Arorangi od 6 lat po wieloletnim pobycie w Australii. Oboje pochodzą z Rarotonga. Obiad nie jest może zbyt wystawny, ale dzięki różnym owocom zbliża się w ilości dań do polskiej tradycyjnej kolacji wigilijnej. Jem kurczaka i wieprzowinę z taro, potem ryż z tamaric (żółty sos z przyprawami), ciasto i czekoladki na deser, no i owoce: banan, papaya, passion fruit, czerwona guava, kokos i mango. Po obiedzie odwiedzam z Tariu część jego licznej rodziny oraz towarzyszę mu w pracach - zwijanie pawilonu namiotowego, karmienie świń i wykopki taro. Wieczorem, zaopatrzony w jedzenie na drogę oraz z drobnymi upominkami (czarna perła i efektowny wisiorek) zostaję odwieziony na lotnisko, gdzie muszę jeszcze kilka godzin odczekać. Przy odprawie mam trochę kłopotów, bo nie posiadam odpisu biletu wyjazdowego z Nowej Zelandii, ale dzięki internetowi sprawę wyjaśniam (mam odpis biletu na mojej skrzynce e-mailowej). Mija północ.
25 grudzień
Pierwszy dzień Bożego Narodzenia jest dla mnie w tym roku wyjątkowo krótki, bo trwa tylko godzinę. Przechodzę kontrolę bagażową i migracyjną, wsiadam z płyty lotniska do prawie pustego samolotu i o 1:00 opuszczam Wyspy Cooka lecąc z powrotem do Auckland.
26 grudzień
Lot trwa nieco ponad 4 godziny. Po korekcie czasu na lotnisku w Auckland jest 4:15, a więc zyskane poprzednio 23 godziny znowu tracę