wtorek, 3 wrz 2013 Chengdu, Chiny
otoczenie Yangshuo Kolejny dzień w Jangshuo.Siedzimy od rana na dole w hostelu/ tylko tam jako tako chodzi internet/ , a tu jakieś straszne hałasy.Okazuje się że to fajerwerki blisko nas.<div><font face="Arial" size="2">Chińczycy używają fajerwerków robiących dużo hałasu i dymu bez rac.Właścicielka naszego hostelu mówi że to otwarcie nowej restauracji, oprócz tych kapiszonów , ustawione jest mnóstwo olbrzymich wazonów z żywymi kwiatami.Póżniej oglądamy tę restaurację - jest bardzo przyjemna i wieczorem są tłumy klientów, choć w tej miejscowości są ich dosłownie setki.Dziś zaczyna się weekend i widać to na ulicach ,po wzmożonym ruchu. Wypożyczamy znowu rowery i jedziemy tym razem wzdłuż Li river.Na rzece pełno tratw i większych jednostek pływających.Po drodze trafiamy na kilka par wspinaczy skałkowych, z ciekawością oglądamy ich zmagania, wszyscy są spoza Azji.Jest bardzo ciepło , około 27st robimy sobie odpoczynek w przydrożnej wiosce , Roman pije piwo, Chińczycy grają w karty na pieniądze, przy drodze włóczą się bawoły - jest klimacik. Powrót po około 3 godzinach.Wstępujemy jeszcze na targowisko po owoce i na odpoczynek do hotelu.<div><font face="Arial" size="2">Po południowej sjeście , wybieramy się jeszcze powłóczyć po straganach.Robimy ostatnie zakupy- Romek figurki armi terakotowej , a ja płytę cd z chińską muzyką na cytrze.Trzeba sie śmiało targować, bo czasami ostro strzelają cenami. Zachodzimy jeszcze na jedzenie do mojej ulubionej , czyściutkiej restauracyjki prowadzonej przez muzułmanów.Za każdym razem z ciekawością obserwujemy jak właściciel robi makaron, nie trzeba nic kroić , ani wałkować, wszystko opiera się na wielokrotnym skręcaniu ciasta.Chińczycy lubią wspólne posiadówki przy jedzeniu , dziś tu też stoliki przygotowane są już dla umówionych gości.<div><font face="Arial" size="2">Jutro ostatni dzień w Jangshuo.