wtorek, 3 wrz 2013 Chengdu, Chiny
para młoda Od rana zmieniliśmy hotel, ponieważ w tamtym śmierdziało z dolnej restauracji i łóżka były twarde jak łoze madejowe.Z tym nie ma problemu bo tu w każdym budynku jest hotel , tylko trzeba dobrać cenę i waruki wewnętrzne.Najgorsze jest otoczenie i sama ulica Zachodnia- bo to jeden deptak handlowo-resteuracyjny, zawsze tam jest głośno. W okolicy jest dużo tras rowerowych z pięknymi widokami , wypożyczamy rowery/ nawet dość dobrej jakości , nie takie jak w Laosie czy Birmie/- cena 40 Y na cały dzień. Jedziemy w kierunku Moon Hill.Początkowo jest to podrzędna , ale droga z ruchem samochodowym.Znowu to samo co wszędzie , każde ciekawe miejsce ogrodzone i płatne- jaskinie , nawet wielkie drzewo , skała itd, jeszcze trochę i Chińczycy nie zobaczą za darmo żadnej przyrody.W końcu skręcamy w kierunku Yolung river. Tu nareszcie trochę spokoju , po rzece pływa mnóstwo bambusowych tratw , są też zakotwiczone na wodzie pływające restauracje - Chińczycy preferują bierny i grupowy odpoczynek.Przyroda rzeczywiście piękna, otaczające nas wzgórza mają przeróżne kształty i jest ich mnóstwo.Razem z rzeką tworzą magiczne miejsce.Ale i na tej trasie jest co chwila hotel, za 10 lat nic tu się nie oglądnie bo zabudują wszystko. Piknikujemy nad rzeką i kręcimy sie na trasie około 3 godzin.<div><font face="Arial" size="2">Powietrze nie jest zbyt klarowne, ale prawdę powiedziawszy w cały Chinach poza częścią tybetańską , nigdzie nie ma przeżroczystego powietrza i dobrej widoczności.<div><font face="Arial" size="2">Wieczorem trochę włóczymy się po ulicach straganowych , wypatrując ciekawych rzeczy.Trudno już nas czymś zadziwić.<div><font face="Arial" size="2">W Yangshuo jest bardzo dużo turystów , Chińczyków i spoza Azji - to miejsce jest prawie ogłoszone nowym Shangri La- kraina szczęśliwości