wtorek, 3 wrz 2013 Chengdu, Chiny
osuwiska na drodze Koło 8 rano zbieramy się na dworzec autobusowy taksówką.Chcemy dalej przemieścić sie do Songpan w pobliżu parku Jiuzhaigou.Niestety panienki w okienku twierdzą że takiego połączenia stąd nie ma, dyskusja na migi, na komórki z tłumaczeniami- bo oczywiście po angielsku nikt nie mówi. W końcu rardzą żeby pojechać do Miayangu , bo tam złapiemy to połaczenie.Jedziemy 3,5 godz. Na dworcu , na który przyjechaliśmy , ludzie od razu na mówią że stąd autobusu kierunku Songpanu nie ma ,że musimy jechać na inny dworzec, bierzemy taxi.Na nowy dworcu też takiego połączenia nie ma , po dyskusjach staje na tym że mamy jechać do Pingwu i z tamtąd bedzie to połączenie.Wyjazd o 13, na miejscu jesteśmy koło 17.3.Miejscowość to mała dziura, z nikim nie można się dogadać . Pokazuję w przewodniku gdzie chcemy się dostać , ale kręcą negatywnie głowami , stąd nic tam nie jedzie- no to klops. Co robić dalej ??? Po jakimś czasie jeden z tych ludzi z którymi próbowaliśmy się porozumieć , podjeżdża małym busikiem i oferuje się że zawiezie nas do Jiuzhaigou , o Songpanie nie chce słyszeć, za kwotę początkowo 500Y , ale stargowałam na 300.Odległość jest dość duża , bo około 160 km , więc uważam to za rozsądną propozycję i decydujemy się jechać z nim.< ozdobne stroje lokalnej ludności div><font face="Arial" size="2">Jedziemy piękną doliną przez góry , mijamy wiele wiosek już w stylu tybetańskim.W kilku wioskach na dachach widać ozdoby w kształcie białego koguta, póżniej zauważyliśmy kobiety kolorowo ubrane w kapelusikach na głowie ozdobionych białym długim piórkiem- wyglądało to super.Wspinamy się coraz wyżej ponad 2 tys.<div><font face="Arial" size="2">Mijamy ozdobna bramę gdzie jest właśnie informacja iż jest to rejon jednej z kultur tybetańskich i pokazują właśnie ten kapelusik z piórkami.Wjeżdżamy w końcu na przełęćż na wysokości 3300m, roztaczają się stąd piękne widoki , w oddali poszarpane pasma górskie.Droga w wielu miejscach była poniszczona przez osuwiska, większość niezbyt starannie uprzątnięta.Tędy rzeczywiście żadne autobusy na pewno nie jeżdżą. Póżniej widzimy roboty drogowe- wiercą tunel przez górę- domyślamy się iż drogi już nie utrzynują ruch jest sporadyczny bo zbyt często jest niszczona.Do miejscowości docieramy po 20 , pokazuję na migi że szukamy hotelu i to taniego , kierowca staje przed jakimś wypasionym, ale wcześniej widzieliśmy coć mniej okazałego. Po targowaniu dogaduję się na cenę 120 Y, hotel względny choć nie ma internetu.Koło 21 jesteśmy w pokoju , po 12 godzinach jazdy z emocjami docieramy na miejsce . UFF ale ulga !!!.