niedziela, 26 lis 2006 New Delhi, Indie
Mandalay - las stup
Między centrum a wzgórzem jest olbrzymi obszar otoczony fosą i wysokim murem - to teren pałacu królewskiego. Stąd jest jeszcze spory kawałek do wzgórza, więc na drodze prowadzącej bezpośrednio do wzgórza bawimy się w autostop i ... ze skutkiem. Wchodzimy na wzgórze, ale nie jesteśmy tu długo, bo zbliża się wieczór. Po zachodzie słońca schodzimy w dół. Atrakcyjny dzień dobiega końca - kolejna ilość zabytków zarejestrowana w pamięci.
Dziś nie wyjeżdżam poza Mandalay tylko przemierzam miasto wzdłuż i wszerz skupiając się głównie na wzgórzu i na okolicach fortu. Jak już wspomniałem otoczony fosą i murem obszar fortu jest olbrzymi, bo ma w obwodzie 12 km. U podnóża wzgórza jest szereg różnych świątyń i klasztorów, które po kolei zwiedzam. Wśród kompleksu wielu świątyń jest też duży uniwersytet buddyjski, gdzie rozmawiam z mnichami o ich studiach oraz oglądając ich całkiem przytulne cele. Same akademiki to niebrzydkie dzieła architektury współczesnej wzorowane na dawnych tradycjach. Nazw świątyń nie jestem w stanie zapamiętać, ale ilość stup w niektórych z nich jest tak gęsta, jak drzew w lesie. Jest też świątynia zwana największą księgą świata. Zgromadzono tu zapisane na kamiennych tablicach dzieła Buddy. Każda tablica umieszczona jest w osobnej stupie-kapliczce. Aby je wszystkie przeczytać potrzeba ok. 6 miesięcy nieprzerwanego czytania. Mnisi w Mandalay czytają głośno śpiewnym głosem (jak mi się wydaje przez głośniki) non-stop te księgi, przez co trudno wieczorem zasnąć, choć jest to jakaś atrakcja tego miejsca. Zadaszonymi schodkami dochodzę ponownie na szczyt wzgórza, na którym też jest sporo stup. Wejście wnosi niewiele nowego do moich doznań estetycznych. Jest to głównie miejsce pielgrzymkowe. Obchodzę fort i kieruję się do innej części miasta, gdzie zwiedzam częściowo zrujnowany klasztor. Chyba Mandalay z okolicami ma większość mnichów w całym Myanmarze. Oprócz mnichów są również wygolone na łyso mniszki noszące biało-różowe sutanny, ale nie jest ich dużo. Na dreptaniu po mieście schodzi mi cały dzień.