niedziela, 26 lis 2006 New Delhi, Indie
Jestem ponownie w Siliguri. W pobliżu dworca autobusowego aż roi się od jeepów wożących pasażerów do różnych miejscowości górskich. Przejazdy są szybsze, ale i droższe, a poza tym trzeba czekać na komplet, a nawet nadkomplet pasażerów. Póki mam alternatywę jazdy autobusem, wolę z usług jeepów nie korzystać. Na dworcu trudno o rzetelną informację, ale dowiaduję się, że do Darjeeling powinien być jeszcze autobus. Czekam cierpliwie jedną godzinę, potem drugą, a tu żaden autobus do Darjeeling nie podjeżdża. Ponieważ napisy są w niezrozumiałym dla mnie alfabecie, więc każdego kierowcę pytam, czy nie jedzie do Darjeeling. Nikt nie mówi po angielsku. W końcu w okienku kasowym dowiaduję się, że autobusu do Darjeeling dziś już nie będzie. Co robić? Pozostanie w Siliguri mi się nie uśmiecha, więc decyduję się na jazdę do Kurseong leżącego w połowie drogi między Siliguri a Darjeeling. Kupuję bilet i wsiadam do autobusu. Nagle widzę, że na sąsiednie stanowisko podjeżdża autobus do Darjeeling. Zamieniam bilet i przesiadam się. Po trzech godzinach oczekiwania w końcu ruszam. Po kilku kilometrach autobus wjeżdża w strome góry. Wąska szosa prowadzi stokami zalesionych gór równoległe do torów kolejki wąskotorowej. Teren, choć górzysty jest gęsto zamieszkały i od głównej drogi jest dużo dróg bocznych prowadzących do małych wiosek na stokach. Powietrze jest zamglone, tak że widoczność nie jest najlepsza. Jak taka pogoda się utrzyma, to nie zobaczę Himalajów. Darjeeling leży na wysokości 2150 m npm i gdy tu wieczorem wysiadam, jest zimno. Hoteli jest tu co nie miara, bo miasto jest określana jako królowa 'hill stations', czyli wypoczynkowych miejscowości górskich, dlatego jest to bardzo popularne miejsce dla turystów hinduskich. Po odwiedzeniu kilku hoteli trafiam wreszcie na coś o odpowiadającej mi cenie.