niedziela, 26 lis 2006 New Delhi, Indie
Alappuzha wśród kanałów
Wczesnym popołudniem wysiadam w Alappuzha, sporym mieście wśród kanałów. Dziś jest tu strajk z powodu wczorajszych zamieszek, w których zginęła jedna osoba, więc miasto jest jak wymarłe. Kerala to stan, w którym od 50 lat władzę z wyborów sprawuje partia komunistyczna. Po zakwaterowaniu się w hoteliku idę nad morze pustymi uliczkami o europejskim charakterze, tylko mocno podupadłymi. Fotografuję latarnię morską, patrzę na ruiny jakiś magazynów, resztki mola i pijących facetów na zaśmieconej plaży. Woda brudna, więc nie będę się kąpał. Strajk kończy się o zmierzchu i wówczas miasto ożywa. Szukam jakiegoś baru, ale z tym jest wyjątkowo kiepsko - jest pełno sklepików z biżuterią, butami, tkaninami na sari oraz wieloma innymi niepotrzebnymi mi artykułami, ale jadłodajni brak.
Atrakcją stanu Kerala jest podróż statkiem lub łodzią licznymi kanałami w obszarze między Alappuzha a Kollam. Obszar ten zwany Backwaters ma prawie 900 km dróg wodnych. Między Alappuzha a Kollam jest 86 km i można ten dystans pokonać statkiem za 300 IR. Idę na przystań, kupuję bilet i rozpoczynam ośmiogodzinny rejs kanałami wśród pól ryżowych i wiosek na skrawkach lądu. Jest ciepło i słonecznie, a widoki przesuwające się w trakcie płynięcia dość miłe i w miarę różnorodne - palmy, rożne łodzie na wodzie od mieszkalnych po rybackie, obserwacja życia we wioskach, czyli zwykła krzątanina z myciem i praniem w niezbyt czystej wodzie kanałów, łowienie ryb i brodzenie w wodzie w poszukiwaniu owoców morza, przeprawianie się łódkami z jednego brzegu na drugi - w sumie rejs jest atrakcyjny. Tuż przed zmierzchem docieram do Kollam i dość szybko znajduję odpowiedni dla mnie i mojej kieszeni hotelik.