niedziela, 26 lis 2006 New Delhi, Indie
Pragnę zobaczyć trochę krajobrazu górskiego, więc decyduję się na jazdę do położonego w centralnej części Nepalu Sindhuli. Po 5 godzinach jazdy niezwykle monotonnym terenem (płasko, szaro, brudno, pełno miast i wsi nie odróżniających się od siebie i nie wyróżniających się niczym, bo nie widzę jakichkolwiek świątyń, autobus skręca w Bardibas w bok na północ. Jakież jest moje rozczarowanie, gdy po 2 godzinach jazdy (36 km) po kamienistej drodze (akurat budowana przez Japończyków) wśród niskich pagórków dojeżdżam do Sindhuli. Tu nie ma gór, i drogi dalej. Osada na końcu świata. Ulice są tak kamieniste i dziurawe, że trudno iść. Ani jednego napisu w alfabecie łacińskim, tak że nawet nie wiem, jaki obiekt oferuje noclegi. Brak możliwości porozumienia się po angielsku. Pierwsza myśl to chęć jak najszybszego wydostania się stąd, ale muszę przenocować. Do Kathmandu jest tylko jeden autobus bezpośredni o 4:00. Na migi trafiam do rudery zwanej hotelem i szybko kładę się spać, bo nie ma prądu.