niedziela, 26 lis 2006 New Delhi, Indie
Bagan
Tak, jak na stacji w Mandalay nie kupowałem biletu jeszcze nigdzie. Zamiast stanąć w niewielkiej kolejce zostaję poproszony do środka, gdzie mogę sobie wygodnie usiąść. I dobrze, bo procedura związana ze sprzedażą biletu obcokrajowcowi jest dość długa. W księdze zapisuje się moje dane, potem wypisuje bilet i choć jest to druga klasa, gdzie w zasadzie nie ma rezerwacji, otrzymuję miejsce rezerwowane. Bilet kosztuje 4 USD i jest to najtańsza opcja dotarcia do Bagan. Przejazd autobusem kosztuje 10000 K, a przejazd szybkim statkiem 26 USD. Pociąg rusza punktualnie o 21:00. Są dwie klasy - zwykła i wyższa. Zwykła ma drewniane siedzenia, wyższa miękkie. Wagony wyglądają na wiekowe. Spać się nie da, bo wagonami kołysze tak niesamowicie, że początkowo mam wrażenie, iż pociąg za chwilę się wykolei, bo wagony odchylają się bardzo znacznie od pionu.
Niewyspany i rozkołysany wysiadam o 5:00 rano w ciemność końcowej stacji w Nyaung U, 4 km od miasteczka. To niewielka odległość i przyjemnie jest ją przejść po całonocnym siedzeniu. Przy drodze do centrum stoi budka, w której zostaję skasowani na 10 USD za wstęp do strefy archeologicznej Bagan. Strefa archeologiczna Bagan to trójkątny obszar między trzema osadami: Nyaung U na zachodzie, Old Bagan na wschodzie i Bagan Myothit na południu. Wszystkie trzy leżą nad rzeką Irawadi, która tworzy tu duży łuk.
Bagan
Najprzyjemniej jest zwiedzać ten teren jeżdżąc na rowerze, więc wypożyczam rower na 2 dni oczywiście po długim targowaniu, choć urywam z ceny niewiele, bo popyt na rowery jest dość spory, ale samo targowanie sprawia mi frajdę i jest w Myanmarze radosne. Przy okazji zdobywa się sporo wiedzy o ludziach, bo targowanie to cała procedura, a nie tylko zbijanie ceny. Tylu świątyń na tak niewielkim obszarze nie ma z pewnością nigdzie indziej na świecie. W ciągu 230 lat od XI do XIII wieku zwanego złotym wiekiem Baganu zbudowano ich tu ponad 4000, z czego do dziś pozostało ponad 2000. Okres świetności zakończył najazd Mongołów, którzy splądrowali miasto. Większość świątyń jest podobna w stylu i można rozróżnić trzy rodzaje, mianowicie stupy, pagody z charakterystyczną dla Baganu wieżą i większe świątynie dość rozbudowane. Pierwsza świątynia, która zwiedzam jest bardzo blisko. To Shwezigon Paya z potężną złotą stupą w kształcie dzwonu. Została zbudowana na tym terenie jako pierwsza, po przejściu króla Anawrahty na buddyzm. Jej kształt stał się wzorcem dla wszystkich stup budowanych w Myanmarze. Jadę w kierunku zachodnim zwiedzając kolejne świątynie. Wszystkie są zbudowane z cegieł. Tu i ówdzie są małe wioski, a przed największymi świątyniami stoiska z pamiątkami i napojami. Kontynuuję zwiedzanie przebijając się polami ku grupie południowo-wschodnich budowli.
Bagan
Z daleka widać potężną wieżę, ale gdy podjeżdżam bliżej, okazuje się, że to współczesna wieża widokowa, a obok niej luksusowy hotel z bungalowami w cenie 250 USD za noc od osoby. Zarobki zatrudnionych w tym hotelu są wręcz nieproporcjonalne, bo ochroniarz zarabia 20000 K, a pokojówka 22000 K miesięcznie, co stanowi równowartość niecałych 20 usd. Jest niesamowicie upalnie, co powoduje, że nikt oprócz mnie nie wałęsa się wśród zabytków. Późnym popołudniem wracam do Nyaung U, aby się posilić, po czym jadąc zygzakiem na zachód zwiedzam kolejne grupy świątyń. Jest ich tu wprost zatrzęsienie. Zachód słońca i powrót do hotelu.
Dosiadam drucianego rumaka i dojeżdżam do połowy drogi między Nyaung U a Old Bagan, w miejscu, gdzie wczoraj przerwałem zwiedzanie. Już od rana jest upalnie, więc często korzystam z przydrożnych dzbanów z wodą. Zygzakiem, trochę szosą, trochę wertepami objeżdżam cały trójkąt. Wieczorem ze szczytu jednej ze świątyń obserwuję fantastyczny zachód słońca z sylwetkami kilku świątyń na pierwszym planie.
Wszystkie rowery są wypożyczone, więc pickupem jadę do Old Bagan, aby bardziej szczegółowo zwiedzić teren dość zróżnicowanych świątyń w obrębie murów oraz będący w odbudowie pałac królewski. Każda ze świątyń ma wewnątrz przynajmniej jeden posąg Buddy, a w wielu na ścianach są kolorowe lub czarno-białe freski.
Kolejny dzień to bardziej dokładna penetracja centralnej części Baganu. Znam już tę część, ale chcę niektóre świątynie obejrzeć dokładniej. Jest tu sporo murów z łukami, a niektóre obiekty są jeszcze w ruinie. Drepcę przez piachy w upale, aż do zachodu słońca. Ten obszar jest bardzo mało odwiedzany, więc panuje tu cisza i spokój.