niedziela, 26 lis 2006 New Delhi, Indie
Od rana siąpi deszcz. Kurz zamienia się w maziste błoto. Do następnego miasteczka autobusy jeżdżą często, więc po chwili jadę do Bandarawela równie zapyziałego miasteczka w górach. Muszę przejść przez ten zgiełk, bo do każdego miasta autobusy odjeżdżają z innego punktu. Nikt nie mówi po angielsku, więc mówię tylko nazwę kolejnego miasteczka Wellawaya i kieruję się do wskazanego punktu. Czekam niedługo i jadę dalej w dół. Jest to najbardziej atrakcyjny krajobrazowo odcinek, jaki przejeżdżam w górach Sri Lanki. Dzika i dość głęboka dolina o stromych zboczach porośnięta częściowo lasami a częściowo trawami. Droga prowadzi jednym zboczem a zjazd przypomina mi w małej skali zjazd Andami w dół ku Amazonii. Nareszcie jakieś atrakcyjne przyrodniczo miejsce. Wellawaya leży u podnóża gór i jest też szarym i zatłoczonym miejscem targowym. Kolejny odcinek do Hambantota na południowym wybrzeżu to już całkowicie płaski teren pełen wiosek, pól ryżowych i mokradeł.