niedziela, 26 lis 2006 New Delhi, Indie
Suchy omlet, chapati, czaj i zaraz po tym biegiem do pociągu do Bhopal. Prawie bez kolejki kupuję bilet do Jalgaon.. Kilkakrotnie muszę się informować, co gdzie i jak, bo wszędzie są napisy tylko w hindi (inny alfabet). Dworce w Indiach są bardzo długie, bo i składy pociągów są długie. Pociąg nadjeżdża i odjeżdża punktualnie. Tłok jest większy, niż kiedyś na trasie Szczecin - Przemyśl przed świętami. Przez ten ścisk przedziera się od czasu do czasu jakiś sprzedawca. Niejadalne rzeczy lądują na podłodze, bądź są wyrzucane za okno - łupiny po orzechach, opakowania aluminiowe i worki plastikowe, puszki, skórki owoców. Kucam w niezbyt wygodnej pozycji między drzwiami. Mijają godziny jazdy. Nadal teren za oknem ten sam, czyli płasko i pola oraz takie same miasta i wsi. Po zmroku jestem w Jalgaon, kolejnym hałaśliwym i brudnym mieście. W pobliżu dworca jest sporo hoteli, ale większość pełna, więc gdy trafiam na hotel za cenę 175 IR, kwateruję się.