niedziela, 26 lis 2006 New Delhi, Indie
Thanjavur - świątynia Na ostatnią minutę zdążam na lokalny pociąg do Thanjavur. Jeździ tam wprawdzie dużo autobusów, ale postanowiłem raczej korzystać z pociągów tam gdzie to będzie możliwe. Pociąg nie trzęsie i nie szarpie, a poza tym jest tańszy. Dziś jadę tylko nieco ponad godzinę. Zrzucam plecak w obskurnym pokoiku hotelowym i idę na miasto. Miasta nie odróżniają się od siebie w zasadzie prawie w ogóle. Duży ruch, niskie i brzydkie domy, sklepiki, kramy, stragany, warsztaty i wszędzie, gdzie powinien być chodnik, stojące motorowery i rowery, jezdnią pełną dziur ciągnie nieprzerwany ruch pojazdów i pieszych, wszystko zakurzone pełne gruzu i śmieci wszelakiego rodzaju - to widzę niezmiennie od Delhi. Świątynia w Thanjavur nie pobiera żadnych opłat, co jest dla mnie zaskoczeniem, bo ten obiekt znajduje się na liście UNESCO. Jest to wspaniała budowla licząca 1000 lat. Kompleks jest też w stylu drawidyjskim, ale co go odróżnia, to fakt iż nie jest kolorowy w odróżnieniu do dotychczas widzianych świątyń w stylu drawidyjskim. Niebo jest zachmurzone i spada kilka kropli deszczu (po raz pierwszy w trakcie mojego pobytu). Na obiad jem parota (to tak jakbym w Polsce jadł kilka kromek suchego chleba) i ponownie wracam do kompleksu świątynnego. Podobnie, jak w wielu świątyniach u wejścia stoi słoń zarabiający na pozowaniu do fotografii. Wieczorem ryż i kwatera z komarami.