wtorek, 8 kwi 2008 Sopot, Polska
Chcąc uchronić się chociaż trochę przed pustynnym słońcem, wstałem już o 5.30. Do 7-ej zdążyłem opuścić mieszkanie Arji i pójść do laboratorium po rower, skąd o 7.15 wyruszyłem w drogę, a właściwie pustynne bezdroża.?
Wydawało mi się, że wiem w którą stronę jechać. Szybko jednak okazało się, że jest z tym problem. O tak wczesnej porze było mało ludzi, aby wypytać się o drogę. A ze spotkanych każdy machał ręką w dowolną stronę! Po 7 km kluczenia po bezdrożach w okolicy Aygar udało mi się zatrzymać samochód. Kierowcą była kobieta o imieniu Sara. Ona pokazała mi, w którą stronę mam jechać. Zgodnie z jej słowami dotarłem do torów kolejowych (ok. 3,5 km od laboratorium), przejechałem je i znowu rozwidlenie dróg. Nie było kogo się spytać o drogę, więc skręciłem w lewo i jechałem wzdłuż torów kolejowych (tak miało być wg mapy). Spotkany po drodze Mongoł potwierdził właściwość wyboru. Po 20 km spotkałem ekipę remontującą tory. Oni wytłumaczyli mi i pokazali na mapie, że jadę w przeciwną stronę - zamiast na południowy-wschod jechałem na połnocny-wschod. Niestety, było pochmurno, więc nie miałem jak tego zauważyć. Zaproponowali, że 1,5 h kończą prace i mogą mnie podwieźć. Ja jednak postanowiłem nie czekać i sam ruszyłem w drogę powrotną. Kiedy dotarłem ponownie do rozwidlenia miałem jeszcze dwie drogi do wyboru.
Była wówczas 12.30, a ja ponownie byłem koło Aygar i 47 km drogi. Zapytałem z osobna kilka osób o drogę, a te mi już godnie ją pokazywały, więc ruszyłem.
Po ok. 1 km (za górką) dotarłem do nowo budowanej drogi oraz po prawej stronie pojawiły się tory kolejowe. Na dobry początek w napotkanym kolejnym, chińskim obozie drogowców zostałem poczęstowany obiadem. Smaczny był, ale bardzo pikantny. Przez jakieś 25 km częściowo korzystałem z nowo budowanej drogi (ziemia była dobrze utwardzona i równa). Dalej niestety była ciężka, wyboista droga. Do tego momentami zapadałem się w piasku i trzeba było wyciągać z niego ważący ponad 50 kg rower. Nie zabłądziłem (co chwilę było kilka dróg) tak naprawdę dzięki słupom energetycznym - już kiedy pytałem się o drogę koło Aygar sugerowano mi, abym się ich "pilnował". Na szczęście nie było słońca i praktycznie wiatru.?
Przed 19-stą dotarłem do chińskiego obozu drogowców. Tam wystarczyły słowa "Arja" i "Aygar", aby zaproszono mnie do jednej z jurt i pokazano beczkę z wodą do mycia. Na samą kolację dotarł Mukko, mongolski tłumacz robotników. On zorganizował mi nocleg w innej jurcie i zaprosił na śniadanie. Sam zaś pojechał z kilkoma robotnikami do Aygar.
dystans dnia - 102,12 km
czas jazdy - 8:45:37 h
średnia prędkość - 11,40 km/h
Więcej o wyprawie "Rowerem do Chin":
na stronie http://rowerem.zehej.pl/
Sponsorzy wyprawy "Rowerem do Chin":