wtorek, 8 kwi 2008 Sopot, Polska
O 4.42 obudziło mnie pukanie do drzwi - to jedna z córek przyszła mnie obudzić. Po chwili znowu pukanie - tym razem matka. O 5.10 byłem już w drodze. Pomimo tak wczesnej pory, ruch w miasteczku i na wyjeździe był nie mały. Celem dnia było dotarcie do szczytów Wutai Shan. Na początek miałem 34 km podjazdu do granic parku. Dotarłem tam ok. 10-tej. Wspinaczka momentami była niesamowicie ciężka, ale i widoki zapierały dech w piersiach (przez cały dzień była bardzo dobra widoczność). Tam odpocząłem, zjadłem i ruszyłem dalej w kierunku Szczytu Północnego - 3058 m.n.p.m. Niby tylko 10 km, z czego 4 km praktycznie płaskie. Ale pozostałe 6 km to mordercza wspinaczka. Powietrza brakowało. Bywało, że schodziłem z roweru i trochę go pchałem, aby znowu wsiąść i próbować jechać. Ale Szczyt to wszystko wynagrodził. Ładna słoneczna pogoda (tylko zimny wiatr) pozwoliła na podziwianie wspaniałych widoków na przestrzeni kilkudziesięciu kilometrów. Tam też usytuowana jest jedna z ładniejszych Świątyń, Lingying Si. Po zwiedzaniu poszedłem poprosić mieszkających tam mnichów o wodę (moje zapasy mocno sie skurczyły, a sklepów nie było). Dostałem nie tylko wodę, ale i jedzenie - obiad.?
Ze Szczytu Północnego ruszyłem szlakiem pasterskim do Szczytu Środkowego i Świątyni Yanjiao Si. Kamienie podczas 4 km zjazdu były tak duże, że momentami musiałem schodzić z roweru i go prowadzić.
"Na dole" była mała Świątynia (nawet nie udało mi się ustalić jej nazwy), a następnie 6 km wspinaczki polną (kamienistą) drogą. I wreszcie Szczyt. Padałem ze zmęczenia. Zwiedziłem Świątynię, napiłem się wody u mnichów i ruszyłem w drogę do Szczytu Zachodniego i Świątyni Falei Si. 3 km w dół i tyle samo wspinaczki polną drogą. Tam dłużej odpocząłem, a mniszki po zwiedzaniu zaprosiły mnie na posiłek i dały jeszcze 8 boazi na drogę! I na tym się nie skończyło. Przywołały jednego z mnichów, cos mu powiedziały i pokazały mi, abym za nim poszedł do Świątyni. Tam był drugi mnich. Obaj chwile porozmawiali, a następnie wręczyli mi 200Y! Nie zaakceptowali mojego "nie"!?
Następnie miąłem 16 km zjazdu wyboistą, polną drogą. Po drodze Mijalem dwie świątynie - jedna z nich ma bardzo ładną, charakterystyczną wieże. Miałem tam nawet nocować, ale gdy zaznaczyłem, że nie mam pieniędzy, temat upadł. Po 19-stej dotarłem do asfaltowej drogi i Świątyni Jinge Si. Już zamykano, ale młody mnich pozwolił jeszcze mi i grupie z busa wejść do środka. Później gdzieś znikł i nie było jak z nim zagaić tematu noclegu. A doglądający "cywil" chciał tylko pozbyć się ludzi i mieć wolne.?
Przed 20-sta byłem przed Świątynią, bez noclegu. Ruszyłem do stojącego w pobliżu dużego domu. Tam uzyskałem informacje dotyczące drogi do kolejnego szczytu i innych świątyń. Wg miejscowego najbliższe obiekty były oddalone o 20 km. Była 20.00 i praktycznie ciemno. Poczęstowali mnie jedzeniem, ale o noclegu nie chcieli słyszeć. A ok. 20.30 wszyscy schowali sie w domu, zostawiając mnie przed nim samego. Nie wiele namyślając się, ruszyłem do bocznego wejsce do Świątyni (do głównego były długie schody). Tam po dłuższym pukaniu pojawił sie ww. mnich. Bez slów wpuścił mnie do środka, zamknął rower, a mnie najpierw zaprowadził do kuchni (wędrowca trzeba nakarmić), a następnie do pokoju. Nie dał tylko jednego - wody. Ok. 22-giej kładłem sie spać najedzony, ale brudny.
dystans dnia - 78,96 km
czas jazdy - 7:59:05 h
średnia prędkość - 9,88 km/h
Więcej o wyprawie "Rowerem do Chin":
na stronie http://rowerem.zehej.pl/
Sponsorzy wyprawy "Rowerem do Chin":