wtorek, 8 kwi 2008 Sopot, Polska
Po wspólnym śniadaniu z Damianem i Walezym przeniosłem swoje sakwy i rower do ich pokoju, a sam poszedłem do Capital Gymnasium. Przed wejściem spotkałem Pana Wojtka Kupczyk z Brodnicy, z którym spędziłem kolejnych kilka godzin. Był to dzień pożegnań kibicowi, ponieważ wielu milo bilety powrotne wykupione na 21.08.2008 r. Przede wszystkim obejrzeliśmy jednak dwa emocjonujące ćwierćfinały siatkowski mężczyzn. W pierwszym Rosjanie pokonali Bułgarię 3:1, a w drugim Włochy Polskę 3:2. Następnie łapaliśmy taksówki i pędziliśmy, aby zdążyć chociaż na drugą połowę ćwierćfinału piłki ręcznej Polska - Islandia. Ja miałem jednak pecha. Trafiłem do taksówki, której kierowca chyba nie umiał czytać nawet po chińsku! na szczęście wykonał telefon i z wielkim trudem, ale dowiózł nas na miejsce. Niestety znowu porażka (30-32). Przykre rozstanie z Igrzyskami. Pożegnałem się z Panem Wojtkiem i z Rafałem (był na piłce ręcznej) i wróciłem do hotelu po rzeczy. Po drodze zaszedłem jeszcze tylko na coubenz, które mi bardzo smakuje, a być może juz później nie będę miał okazji go jeść.?
W hotelu starałem się możliwie szybko żebrać swoje rzeczy i ruszyć w drogę na dworzec, aby być wcześniej niż wymagane 3 godz. przed odjazdem pociągu o 22.54 (dotarłem ok. 19.20). Tam w miejscu nadania bagażu była nawet dziewczyna mówiąca nieźle po angielsku. Ale ciągle tylko powtarzała, że nie mogę dzisiaj jechać do Harbin, tylko jutro! Dramat! Jeszcze nie zdążę na 24.08.2008 r. na pociąg Władywostok - Moskwa (bilet czeka od ponad miesiąca we Władywostoku). Zacząłem ją męczyć pytaniami i prośbami, aż w końcu mnie olśniło. Jej mówienie, że nie mogę dzisiaj jechać do Harbin oznaczało, że nie dotrę tam dzisiaj tylko jutro! Dalszą rozmowę z Panią kontynuował Damian, który akurat dotarł z Walezym. Z wielkim trudem udało się rower nadać na bagaż (zachowywali się, jakby robili to pierwszy raz) za 132Y (w tym 10Y ubezpieczenie). Zajęło to ponad godzinę. Akurat jak kończyliśmy na dworzec dotarł Wiceprezes SKOK Stelczyka, Pan Jarosław Lech. W czwórkę udaliśmy się do restauracji za ścianą, gdzie ok. godziny siedzieliśmy i wspominaliśmy nasze podróżnicze przygody. (Pan J. Lech również podróżuje). Ok. 22.15 otworzono bramkę na peron i mogłem iść do pociągu. Rewaluacja. Czysty, zadbany wagon z klimatyzacją. Jakieś 30 min. po tym jak pociąg ruszył, konduktor wyłączył światło i wszyscy poszli spać.
dystans dnia - 8,79 km
Więcej o wyprawie "Rowerem do Chin":
na stronie http://rowerem.zehej.pl/
Sponsorzy wyprawy "Rowerem do Chin":