wtorek, 8 kwi 2008 Sopot, Polska
Poranek przyniósł mi kolejne spostrzeżenia dotyczące życia Mongołów. Otóż nikt rano nie spieszył się ze wstawaniem, pomimo że już nie spał (po 6-ej przebudziła mnie babcia, która się ubrała i położyła dalej do lóżka). Wynika to chyba z tego, ze pierwsi którzy wstają mają najwięcej prac gospodarczych do wykonania, więc nikt się nie spieszy. Sam więc także spokojnie poleżałem sobie do 8-ej. Śniadanie było wyjątkowo skromne - suchy chleb, 2 ciasteczka i herbata z cukrem. Jednak mnie najbardziej cieszył fakt spokojnie spędzonej nocy w jurcie. Zauważyłem także, że na zimę jest ona ocieplana grubymi płachtami, jakby z wełny.?
Po 9-ej ruszyłem do miasta. Na początek zajechałem do Misji Salezjańskiej. Tam poznałem wolontariusza Rafała z Warszawy, który przez ostatni rok uczył w salezjańskiej szkole j. angielskiego. Umożliwił mi dostęp do komputera, dzięki czemu mogłem spokojnie i sprawnie wysłać do Polski kolejne relacje z mojej podroży. Później powrócił z wyjazdu Przełożony Misji, który pozwolił mi zamieszkać tam do poniedziałku. Jest to raczej rzecz rzadko spotykana, aby turysta mógł nocować na terenie Misji. Dodatkowo mogę korzystać z kuchni i pralki, więc na początek zrobiłem solidne pranie. Mam świadomość, że po wyjeździe z Ułan Bator aż do Pekinu będzie trudno spotkać rodaków, misje katolickie. Ponadto ruszam w tereny, gdzie nie tylko pralki są rzadkością, ale i czysta, bieżąca woda. Podobno na ok. 700 km odcinku drogi do granicy z Chinami, ok. 1/3 będzie bez asfaltu. Kolejny tydzień może być ciężki, jeżeli do tego dodać pustynne upały i wiatry. Dlatego też postanowiłem przez ten weekend solidnie wypocząć i nic nie robić. Późne popołudnie i wieczór spędziłem z Rafałem na rozmowach o Mongolii i podziwianiu gór otaczających Ułan Bator.
dystans dnia - 1,03 km
czas jazdy - 0:05:58 h
średnia prędkość - 10,97 km/h
Więcej o wyprawie "Rowerem do Chin":
na stronie http://rowerem.zehej.pl/
Sponsorzy wyprawy "Rowerem do Chin":