wtorek, 8 kwi 2008 Sopot, Polska
Przebudziłem się po 7-ej, ale wstałem dopiero przed 8-mą. Wówczas był czas tylko na szybkie śniadanie. Następnie udałem się na granicę - miałem tylko 1 km. Tam zatrzymał mnie milicjant, który pooglądał sobie paszport, a następnie zaczął się pytać skąd jestem i gdzie to jest. Do tego głupkowato sie śmiał. Gdy mu sie elementarz j. angielskiego wyczerpał stwierdził, że granicę mogę przekroczyć tylko samochodem. Taką też informację przekazał pilnującej porządku Straży Granicznej i poszedł posiedzieć i poplotkować na poboczu drogi. Pogranicznicy nie chcieli ze mną już nawet rozmawiać, twierdząc ze to wina Chińczyków. Pomogli mi jednak zorganizować samochód - Jeepa, którego właściciel "znal" wszystkich na granicy. Wymieniłem jeszcze tylko ostatnie 30000 Tugrików na 174 Yuany oraz po targach zapłaciłem za przewiezienie 10000 Tugrików (ok. 20 zl) i o 11.40 byłem w Chinach. Byłbym zapomniał - jeszcze Chińczycy mnie "przetrzepali" - najpierw szef zmiany musiał osobiście obejrzeć mój paszport, a później trzy osoby stały i sprawdzały zawartość sakw. No i trzeba było zapłacić 5Y za przekroczenie granicy.?
Erlian, miasto po stronie Chińskiej, zrobiło na mnie niesamowite wrażenie. Wszystko jakby dopiero co wybudowane, ale z zachowaniem dawnego stylu chińskiego. Na dodatek budują całe nowe dzielnice, ulice mają nowy asfalt, a pobocza są obsadzone drzewami i posiana jest trawa (wszystko to muszą podlewać, bo przecież dalej jest Pustynia).
No i wydzielony pas jezdni dla rowerów i motorowerów na wszystkich ulicach w mieście. Ja kupiłem sobie SIM kartę za 100Y (wszystko do wydzwonienia) oraz wymieniłem 100 USA na 674,50Y w Bank of China. Jedyny problem to fakt, ze nikt nie znal żadnego języka oprócz chińskiego. Zrobiłem sobie małe zakupy spożywcze (woda była tylko w butelkach 0,66l - większe się wyczerpały), zjadłem i po 16-stej ruszyłem w drogę.?
Oczywiście był problem wyjazdu z miasta - rzadko kto był wstanie wskazać drogę. Po godzinie jazdy w słońcu po autostradzie dotarłem do kilku budynków. Nim zdążyłem "rozprostować kości", pojawiła się 20-letnia Yakjong, która zaprosiła mnie do swojego domu, a właściwie do restauracji rodziców. Tam po chwili pojawiło się także kilka "szych" z Erlian. Oni zaprosili mnie do biesiady. Odmówiłem jednak picia alkoholu, tłumacząc się, że dopóki nie wiem, gdzie nocuje to nie pije. Wówczas dostałem bezpłatny nocleg w hoteliku rodziców Yakjong. Gdy "szychy" po 21-wszej pojechały do domu, pojawiło się czterech miejscowych chłopaków i znowu zaprosili mnie do stołu! Ja jednak o 22-iej podziękowałem i poszedłem spać. Ale nauczyłem się jeść pałeczkami!
dystans dnia - 32,66 km
czas jazdy - 2:01:58 h
średnia prędkość - 16.67 km/h
dystans całkowity - 8.750 km
Więcej o wyprawie "Rowerem do Chin":
na stronie http://rowerem.zehej.pl/
Sponsorzy wyprawy "Rowerem do Chin":