wtorek, 8 kwi 2008 Sopot, Polska
Robotnicy mieli wstawać o 5-tej, ale faktycznie wstali przed 6-stą. Nim uporałem się z poranną toaletą, została zjedzona zupa. Ale dostałem duży kawałek mongolskiej pizzy (smakuje mi), a do tego soloną herbatę z mlekiem. Dobrze, że dostałem do niej cukier, bo byłoby ciężko ją pic. Do bidonu na drogę dostałem już bez cukru - skutecznie odebrała ochotę do picia!?
W drogę ruszyłem przed 7.00. Jechało mi się dobrze i szybko (poranek był pochmurny, więc słonce nie dokuczało). Podjazdy, którymi mnie straszono, okazały się niewielkie i łagodne - najdłuższy miał ok. 3,5 km. Już po 50 km byłem w granicach miasta Darhan (jak zauważyłem, w Mongolii miasto zaczyna sie jeszcze w szczerym polu i po kilku kilometrach są dopiero pierwsze zabudowania). Juz przed 11-stą miałem zorganizowany nocleg i sporo czasu wolnego. Mogłem spokojnie wziąć zimny prysznic, wyprać bieżące rzeczy oraz zjeść obiad.?
Darhan jest niewielkim miasteczkiem (jak na nasze realia) i stosunkowo nowym, ponieważ zostało wybudowane "w polu" w drugiej połowie XX wieku. Nie ma wiec zabytków, a samo niczym nie rożni się od szeregu miasteczek, przez które dotychczas jechałem. Ja jednak musiałem wymienić walutę i dokonać kolejnych zakupów spożywczych (strasznie dużo jem - ok. 3 razy więcej niż w domu). Z wymianą waluty było sporo problemów.
Znalazłem tylko jeden bank, który dokonywał wymiany (Hambank). W pierwszej jego placówce doznałem sporego szoku - nie wymienili mi ponieważ banknoty były wyblakle lub stare (przyjmują tylko z lat 2002 - 2006) lub były wygięte - muszą być "nowe"! W drugim oddziale tego banku poszło lepiej - pani przyjęła banknot 100 USD z 2003 roku nie zważając na jego "usterki", sprawdziła jego autentyczność i wypłaciła 115.750 tugrików (powinno wystarczyć na pobyt w Mongolii). Sklepów spożywczych było dużo, ale z ich zaopatrzeniem to już różnie, nawet w supermarketach. Za to wszędzie były widoczne polskie kompoty, dżemy i miody. Przy kasie też był problem, kiedy okazało się, że mam o jedną pozycję więcej na paragonie niż produktów. Okazało się, że kasjerka sama doliczyła sobie opłatę za reklamówkę, której nie chciałem. Na paragonie trudno było coś przeczytać (resztki tuszu). Kiedy zwróciłem uwagę, pani wzięła długopisem wszystko poprawiła! Warto jednak zwrócić uwagę, że w Darhan jest ok. 25% taniej niż w Suche Batar, a gazowana woda mineralna to rzadkość. A pomimo wysokich temperatur nie wszystkie sklepy schładzają napoje!
dystans dnia - 64,67 km
czas jazdy - 3:17:46 h
średnia prędkość - 19,62 km/h
Więcej o wyprawie "Rowerem do Chin":
na stronie http://rowerem.zehej.pl/
Sponsorzy wyprawy "Rowerem do Chin":