wtorek, 8 kwi 2008 Sopot, Polska
Tym razem sobie pospałem. Już wieczorem Babcia Ania poinformowała mnie, że wstają ok. 8-9. To oznaczało, że budzik ma "wolne". Przebudziłem się przed 8, ale dopiero kilkanaście minut później gospodyni wstała. A ja zaraz po niej. Na śniadanie było pielemienie, jajka sadzone, dżem malinowy i chleb. Przy okazji długo rozmawialiśmy. Babcia Ania opowiedziała mi historie swojego życia. Miała dwóch mężów. Od pierwszego odeszła, kiedy zaczął ją bić, a drugiego zostawiła, jak przyszedł po raz kolejny do domu pijany. Za każdym razem brała ze sobą tylko podręczne rzeczy i "wychodziła". Nie chciała nawet alimentów na dzieci. W mieszkaniu, w którym obecnie mieszka, są trzy izby - pokój, kuchnia i chłodna weranda. W całym domu jest sześć mieszkań, a domów też nie wiele. Powstały jak budowano kolej - najpierw służyły jako mieszkania dla robotników pracujących przy budowie kolei, a później w tym miejscu ładowano kamienie na wagony. Obecnie zatrzymuje sie tu elektriczka. Sklep jest czynny co drugi dzień.?
W drogę wyruszyłem ok 10.00. Po dwudziestu kilku kilometrach dotarłem do rzeki Miszycha, a następnie do wioski o tej nazwie. Tam rozpoczęły sie moje poszukiwania mogiły Polskich zesłańców po Powstaniu Styczniowym, którzy próbowali organizować konspiracyjne wojska, a jak się to wydało, stanęli 12 lipca 1866 roku do walki z wojskami carskimi. Pomagała mi w tym kobieta, której dziadek był Polakiem. Razem zajęło mi to prawie 2 godz. Oraz dodatkowo przejechałem ok. 10 km (bez sakw). Ale opłaciło się odnaleźć krzyż z pamiątkową tablicą. Żałowałem tylko, że nie miąłem znicza ze sobą.?
Później, do 21, była już tylko droga. Przez cały dzień przeplatały się płaskie odcinki z szeregiem podjazdów i zjazdów, ale niezbyt trudnych. Oczywiście Bajkału nie zobaczyłem - skutecznie "przykryła" go mgła. Zobaczyłem natomiast wodę wylewającą się z bagna na drogę, a w innym miejscu świeżo usypany "wał" z piasku. Pod wieczór trochę popadało i na chwilę zaświeciło słońce, a ostatnie 25 km było przy sprzyjającym wietrze.?
Nocleg dostałem w pierwszym domu wsi Bieriegowaja, ok. 250 m od głównej drogi. Gospodyni jest już na emeryturze, a gospodarz jeszcze pracuje jako brygadzista na budowie.
dystans dnia - 135,70 km
czas jazdy - 7:41:20 h
średnia prędkość - 17,64 km/h
Więcej o wyprawie "Rowerem do Chin":
na stronie http://rowerem.zehej.pl/
Sponsorzy wyprawy "Rowerem do Chin":