czwartek, 1 wrz 2005 Babu, Chiny
Nie pisałam długo bowiem w ostatnim czasie znowu chorowałam na zatoki. Miałam 2 razy zapalenie pod rząd i lekarz twierdzi, że to chyba wina klimatu. Trafiłam na bardzo sympatycznego lekarza - laryngologa w pobliskim szpitalu, który nawet mówi odrobinę po angielsku ale i tak chodzili ze mną zawsze jacyś studenci. Zresztą sami się tego domagają, bo jest to też dla nich okazja do konwersacji.
Za wizytę w szpitalu nic nie płacę, muszę wykupić tylko receptę - 1.5Y no a potem oczywiście leki. Lekarze przyjmują w otwartych "gabinetach", tak że ciągle ktoś wchodzi i przeszkadza. A to z receptą, a to z wynikami lub po podpis itd. lekarz wcale się nie denerwuje tylko wypełnia spokojnie swoją pracę. Rzadko kiedy jest jakaś kolejka, po prostu kto szybszy i sprytniejszy. Pacjenci spacerują po korytarzach z papierosami w ustach i plują naokoło. Jednak nikogo to nie dziwi a zresztą są sprzątaczki.
Szpital jest dosyć stary i wszytko wygląda tak jak u nas za komuny. Personel jest bardzo miły i pomocny i kilka razy weszłam nawet bez kolejki (chodziłam do szpitala cały tydzień, bo byłam na zwolnieniu lekarskim). Miałam też kroplówki i bardzo mnie zdziwiło jak dużo osób je bierze. Mają specjalną salę z fotelami wypełnioną po brzegi pacjentami. Tu już nikt nie palił, najwyżej splunął lub rzucił coś na podłogę a część osób podłączonych do kroplówki nawet spożywała posiłek jeśli była akurat pora lunchu. Niestety fotele są nierozkładalne i cały czas się siedzi.
Czas spędzony na kroplówkach wcale mi się nie dłużył, choć za każdym razem byłam tam ponad dwie godziny. Podpatrywałam pielęgniarki w maseczkach latające miedzy pacjentami (naprawdę się uwijają) i pacjentów a oni gapili się cały czas na mnie i zrobiłam trochę zdjęć ale poproszono mnie aby nie umieszczać ich w internecie.
Deszcze padają coraz rzadziej i czuć nadchodzące lato. Jest parno i duszno, 240C.