czwartek, 1 wrz 2005 Babu, Chiny
[...] zdjęcia będą się ukazywały powoli, oczywiście ze wzgl. czysto technicznych. Przesyłanie ich zajmuje mi bardzo dużo czasu, ale i tak cieszę się, że mogę sobie na razie na to pozwolić dopóki nie mam zajęć. Studenci pierwszego roku mają cały czas trening wojskowy, rano od 5.50 do 11.50 a po południu od 14.50 do 16.30. Oczywiście w mundurach, czapkach itd. Temperatury sięgają 32 stopni a mówi się, że to jesień, nocą jest 20 stopni, ale dla mnie i tak gorąco. Dwie grupy studentów są musztrowane pod moimi oknami i jest taki hałas w zw. z czym postanowiłam przenieść sie do drugiej sypialni.
A tu jeszcze gorzej, chociaż moja poprzedniczka tu miała w zwyczaju spać, ale była w wieku 75 lat i pewnie niedosłyszała. Brak tu klimatyzacji, okno wychodzi na "studnie" i wieczorami i rano dochodzą mnie głośnie rozmowy mieszkańców. Mieszkanie jest bardzo akustyczne i właściwie to nie ma pomieszczenia, w którym byłoby cicho. W kuchni ciągle słychać ujadanie małego pieska i muszę się dowiedzieć, co się z nim dzieje. Gdy nad głową ktoś przesuwa krzesło lub chodzi w drewnianych chodakach to przechodzą mnie ciarki. Stwierdzicie, że jestem przewrażliwiona. Ale Ci, którzy byli w Chinach lub w np. w Wietnamie wiedzą, jak to wygląda.
Blok Nica i Boba znajduje przy samej ulicy, gdzie buduje się nowy dom i cały czas pracuje betoniarka, w zw. z czym Bob śpi czasem w zatyczkach do uszu, a kiedy medytuje (jest buddystą) wstaje juz o 5ej rano, aby zdążyć przed robotnikami, potem już nie jest w stanie. Do tego jest tu jeszcze targ i już od wczesnych godzin rannych zaczyna sie ruch, handel i oczywiście trąbienie. Wszyscy jeżdżą jak chcą i po której chcą stronie, tu w tym mieście, a prawo jazdy kosztuje grosze i nie zdaje się żadnego egzaminu. Dla wielu studentów i ludzi w mieście jesteśmy pierwszymi "białymi" których widzą na oczy i z którymi mogą rozmawiać, tylko studenci. Ktoś kiedyś podszedł do mnie i przy pomocy komórki zrobił mi zdjęcie, bardzo mnie to ubawiło, ale przecież ja też robię im zdjęcia, to taka sama sytuacja. Kiedy czasem idziemy na piwo (piwo w "piwiarni" jest tańsze niż w sklepie - 3Y i zimne) zawsze mamy jakieś towarzystwo. Ktoś się przysiada, częstujemy go piwem i zaczyna się rozmowa po ang. Najczęściej są to studenci z naszego collegu, lub jego absolwenci, mówią słabo, ale bardzo są nas ciekawi, ciekawi świata i chcą rozmawiać i uczyć się tego języka.