czwartek, 1 wrz 2005 Babu, Chiny
Wczoraj miałam okazję spróbowania psiego mięsa. Właściwie to nie chciałam, ale poszliśmy do "restauracji" (czytaj: garkuchni) w kilka osób i znajomi Chińczycy zadecydowali co zamówić. Może gdybym nie wiedziała, że to mięso psa, mogłabym go zjeść, ale ponieważ bardzo lubię zwierzęta a za psami wprost przepadam, zatem rosło mi to w gardle. Mięso było ciemne, podobne do wołowiny i trochę łykowate. Wszyscy się zajadali, maczali kawałki mięsa w mieszaninie sosu sojowego z dodatkiem chili a ja wyobrażałam sobie tego biednego psa.
Nie jestem wegetarianką ale z reguły jem bardzo mało mięsa a za to dużo warzyw i tofu w przeróżnych odmianach. Ponieważ nie przepadam za ryżem, więc często go nie jem i codziennie na stołówce słyszę to samo pytanie: czy lubisz ryż? a dlaczego nie jesz ryżu? przecież warzywami się nie najesz itd. Już nie mam siły im tłumaczyć, a najedzona jestem bo biorę dużo warzyw, 3-4 rodzaje i tofu, wzgl. soję lub troszkę wołowiny. I to mi w zupełności wystarczy, natomiast Chińczycy gdy nie mają ryżu to posiłek nie jest dla nich wystarczający.
Często chodzimy do restauracji, poziom ich jest różny, ale najczęściej do takich, gdzie cała rodzina prowadzi interes a stoliki stoją na zewnątrz. Jedzenie jest smaczne i tanie a higieną nikt się zbytnio nie przejmuje. Widziałam też jak wygląda kuchnia w superluksusowym hotelu i nikt mnie nie przekona, że tam jest czyściej. Tylko ceny są o wiele wyższe. My najczęściej płacimy w granicach 2-3$ na osobę a w zwykłych "garkuchniach", gdzie stołują się studenci płaci się 3Y czyli 1.20 zł. Toteż na jedną osobę często nie opłaca mi się gotować.