czwartek, 1 wrz 2005 Babu, Chiny
Nareszcie spełniło się moje marzenie i dostałam nowy komputer. Firma "Great Wall". Szczerze mówiąc to już się wcale nie spodziewałam, że Chińczycy dotrzymają słowa. Jednak to nie tylko ja dostałam nowy sprzęt. W związku z tym, że college stara się o przyjęcie go w poczet uniwersytetów wymieniono na całej uczelni i w administracji (dużo ludzi tu pracuje) aż 200 komputerów, a ja pewnie tak przy okazji się załapałam. Nie ważny dla mnie powód, ważne, że mam w końcu nowy komputer.
Przez ostatnie dni wszyscy studenci byli zaangażowani w prace porządkowe na terenie całego ośrodka, ekipy remontowe malowały barierki, płotki, bieliły drzewka etc. Wszystko po to, aby wypaść jak najlepiej w oczach delegacji z Pekinu, która odwiedziła wczoraj szkołę. Któregoś dnia nawet przyjechała straż pożarna i myła drzewa z kurzu. Najpierw sądziłam, że gdzieś się pali, bałam się nawet, czy to nie ja zostawiłam coś włączonego w moim mieszkaniu. Nalali tyle wody, że był istny potop, ale wszystko lśni.
Temperatura na dworze już wyraźnie spadła (16-200C) a u mnie w mieszkaniu istna lodówka, zimniej tu niż na dworze. W oknach są dziury a w drzwiach szpary, bo zbite są z desek. Nikt tu nie ma ogrzewania w mieszkaniu, a jeśli już zimą komuś zimno to dogrzewa się piecykiem elektrycznym. Będę musiała kupić sobie jakiś piecyk, bowiem w wyposażeniu mieszkania nic takiego nie ma. O kaloryferach nikt nie słyszał i podejrzewam, że nawet nie rozumieją o co chodzi, kiedy im o tym opowiadam. Na straganach pojawiły się już watowane kurtki, czapki, odzież i buty zimowe. I choć koło południa robi się w miarę ciepło to czuć nadchodzącą zimę.