czwartek, 1 wrz 2005 Babu, Chiny
w klasie
A więc zaliczyłam swoje pierwsze zajęcia w tym tygodniu.
Jedna godzina lekcyjna trwa 80 minut, składa się z 2 jednostek po 40 minut. Czy jest jakąś przerwa, czy nie to zależy od nauczyciela. Studenci są zdyscyplinowani, nie spóźniają się. Zdziwiłam się bo nie ma czegoś takiego jak dziennik , nie trzeba bowiem sprawdzać obecności, jako że wszyscy są obecni, to leży w ich interesie, chcą się uczyć i płacą za naukę - 2200Y za rok. Ja dla własnych potrzeb muszę mieć wykaz nazwisk i każdy ze studentów ma imię angielskie. W semestrze obowiązuje 5 prac domowych, które się ocenia a na koniec roku wszyscy przystępują do egzaminów z każdego przedmiotu. Zakładając, że mam 8 klas, w każdej przeciętnie 50 studentów to razem daje 400 osób. Zabieram się już za zadawanie prac domowych i ich sprawdzanie, aby sobie to jakoś równomiernie rozłożyć. Czy będę w stanie zapamiętać tyle twarzy? Nie wydaje mi się.
Jak na razie mam zajęcia w laboratorium językowym w bibliotece. Urządzone jest doskonale, wszystko sterowane komputerowo, każdy student ma słuchawki i mały monitor przed sobą. Z dyscypliną nie ma absolutnie żadnych kłopotów, a co najważniejsze, nikt nie majstruje przy sprzęcie i nie niszczy go. Wszyscy są skupieni w czasie lekcji. Studenci boją się mówić i są nieśmiali, bowiem nie mieli do tej pory styczności z językiem mówionym i obcokrajowcami. Przynajmniej większa cześć z nich. Mają problemy z artykułowaniem niektórych głosek. W szkole średniej najczęściej wałkuje się gramatykę, a o mówieniu nie ma mowy. Ale właśnie tu mają okazję się rozruszać.
Dwa razy w miesiącu będą odbywały się spotkania dla wszystkich chcących mówić po angielsku tzw. English corner, na które będą zapraszani nauczyciele angielskiego.