piÄ…tek, 1 gru 2006 Mengla, Chiny
tubing z butelkÄ… piwa Lao
Opuściliśmy Xam Nuea wczesnym rankiem rozpoczynając długą podróż na południe. Trasę przez Phonsavan już znaliśmy zatem wybraliśmy najdłuższą możliwą w Laosie autobusową trasę prowadzącą do stolicy kraju przez jego północne tereny. I był to świetny pomysł. Odcinek trasy pomiędzy Nam Noen a Pak Mong (droga nr 1) był przepiękny. Trasa wiodła przez górzyste, bardzo gęsto zalesione tereny a przydrożne tablice z napisem "Jesteśmy dumni, że na tym terenie mieszkają tygrysy" mówiły same za siebie. Co kilkanaście kilometrów mijaliśmy wioski z tradycyjną zabudową i uśmiechniętymi mieszkańcami. Odcinek drogi zdecydowanie warty polecenia. Jedynie nie dawała nam spokoju kondycja naszego kierowcy - jednego na całą, 26 godzinną podróż. Gdy po 22 godzinach jazdy, wysiadaliśmy w Vang Vieng kierowca leżał bezwładnie na kierownicy łapiąc pewnie kilka minut snu...
Na naszej mapie miasteczko Vang Vieng oznaczone jest dopiskiem "miasto relaksu" i w gruncie rzeczy niczym innym w istocie nie jest. Sama osada jest kompletnie nieatrakcyjnym, sztucznie rozwijającym się tworem działającym dzięki turystom i wyłącznie dla turystów. Składa się z plątaniny kilku ulic położonych pomiędzy rzeką i dawnym, amerykańskim pasem startowym, przy których w zupełnie niezorganizowany sposób budują się wciąż to nowe budynki. Panuje bałagan i jest brzydko.
Kajaki
Co więcej region ten uważany jest za jeden z głównych terenów produkcji narkotyków w Laosie a jeszcze parę lat temu zdarzały się tu napady na pojazdy poruszające się główną drogą w kierunku stolicy. Ale pomimo tego wszystkiego do miasteczka codziennie ciągną autobusami tabuny turystów. A dlaczego? A dlatego aby się... zrelaksować.
Sekretem Vang Vieng jest niezwykle malownicza okolica w której jest położony. Tuż za miasteczkiem przepływa Rzeka Nam Song, wijąca się leniwie pomiędzy wielkimi wapiennymi górami, nieco podobnymi do tych w chińskim Guilin i Yangshuo. I właściwie wszystko kręci się tu wokół rzeki, malowniczej okolicy no i oczywiście piwa Lao. Samo przebywanie w miasteczku nie ma właściwie większego sensu, chyba że się lubi leżeć cały dzień w knajpie, pić piwo, jeść bez przerwy i oglądać niekończące się maratony serialu "Friends". Ale wystarczy wybrać się kilkanaście kilometrów za Vang Vieng by zobaczyć co okolica ma do zaoferowania.
Tubing
Wydaje się, że właśnie z tą nazwą Vang Vieng kojarzy się najbardziej. A czym jest owy tubing? To nic innego jak leniwe, lub czasem bardzo leniwe spławianie wielkiej, nadmuchanej dętki od traktorowego koła po rzece. Jaki tego jest sens? A no taki, że wraz z dętką spławia się relaksujący się białas, leżąc zwyczajnie na niej, mocząc zadek w ciepłej wodzie i pozwalając by spokojny prąd rzeki zaniósł go z oddalonej o jakieś 3 km przystani do Vang Vieng.
jaskinia Tham Phu Kham
Niektórzy turyści podnoszą nieco stopień trudności poprzez spławianie dętki, siebie i 3 - 4 butelek piwa Lao w taki sposób by ich nie zgubić zanim nie zostaną opróżnione do ostatniej kropli. Czasem można spotkać nawet takiego "tubinga" co to niczym trup płynie na traktorowej dętce po zakończonym sukcesem opróżnieniu 4 lub więcej butelek piwa Lao. Ciekawe, czy jest w miasteczku jakaś osoba która ma za zadanie wyławiać takie pływające zwłoki zanim popłyną dalej w stronę Wientianu i silnego Mekongu...
Jaskinie
Skoro są wapienne góry to muszą być i jaskinie. I tak jest w istocie. Cała okolica jest upstrzona większymi lub mniejszymi, krasowymi jaskiniami. Jedne są na tyle niewielkie, że nie ma co sobie nimi zawracać głowy ale są też i takie które odwiedzić warto, zwłaszcza jeżeli nie miało się z nimi do czynienia wcześniej. W przeciwieństwie do tego typu obiektów w Europie czy w Chinach jaskinie w okolicach Vang Vieng są niemal dzikie. Nie ma w nich zabetonowanych ścieżek, oświetlenia czy drewnianych pomostów ułatwiających chodzenie. Jest tylko mrok, wilgoć, pająki i duża frajda gdy się je odwiedzi. My odwiedziliśmy dwie jaskinie. Najfajniejsza była wodna jaskinia. Zaskoczył nas jej wygląd bo raczej nie tego się spodziewaliśmy. Wejście do jaskini jest niemal całkowicie zatopione. Aby się dostać do środka trzeba wpłynąć do środka na wspomnianym wcześniej tubingu trzymając się rozpiętej liny poręczowej.
ÅšwiÄ…tynia relaksu
Po kilku metrach światło słoneczne praktycznie przestaje docierać i trzeba się wspomóc wodoodpornymi, silnymi lampkami w które wyposażony jest każdy zwiedzający. Po przepłynięciu jaskiniowego jeziora wchodzi się do podziemnych korytarzy. Przejście przez nie w asyście przewodnika zajmuje około godziny. Przeżycie jest niesamowite bowiem przez większość czasu trzeba się dosłownie czołgać, kroczyć na kolanach lub przeciskać przez skalne przejścia. Co więcej, jakieś 80% chodników zalanych jest wodą, tak więc prawie przez cały czas brnie się zanurzonym po kolana, czasem do pasa w wodzie. W porze deszczowej, część korytarzy jest zalana wodą całkowicie. Cudownie było tak kluczyć w ciemnościach, rozświetlonych jedynie światłem latarek, co chwila uważając na śliskie skały i wypatrując świecących w ciemnościach wielkich pająków uczepionych skał. Jaskinia ta ma bardzo bogatą szatę naciekową i aż dziwne jest, że każdy może ją mimowolnie niszczyć przeciskając się z korytarza do korytarza. Odwiedziliśmy również jaskinię Tham Phu Kham. Ma ona zupełnie inny charakter. Jest to ogromna grota z bogatą szatą naciekową, z figurą leżącego Buddy w środku. Jeżeli jest się wyposażonym w latarkę można zapuścić się w 400 metrowy, całkowicie ciemny korytarz by odwiedzić jeszcze większe groty. Przed jaskinią znajduje się niewielka, turkusowa laguna w której można sobie miło popływać wraz z kolorowymi rybkami.
W rytmie piwa Lao
Kajaki i rowery
Dla tych, którzy chcą nieco bardziej aktywnie spędzić pobyt, Vang Vieng oferuje miłe i nietrudne spływy kajakami w dół rzeki. Kajaki są nowe, jedno, dwu i trzyosobowe. Każdy turysta dostaje kapok i krótką lekcję jak sobie radzić na rzece. Spływ jest przyjemny i urozmaicony częstymi bystrzami oznaczonymi na skali trudności wartościami 1 i 2 (1 - najmniejsza wartość na skali). Nie ma w tym żadnej filozofii a jest to doskonały sposób by podziwiać okolicę i życie mieszkańców. Niemal wszędzie w miasteczku można też wypożyczyć rowery. Za ich pomocą łatwo będzie się dostać do okolicznych jaskiń.
Królestwo relaksu
Dwa kilometry od Vang Vieng, na brzegu rzeki zostało zbudowane królestwo relaksu. To nic innego jak niewielkie, bambusowe miasteczko służące jedynie do zabawy i relaksu nad rzeką. Gdy pierwszy raz przybywa się tam wrażenie jest piorunujące. Cała masa bawiących się młodych ludzi na bardzo niewielkiej powierzchni. Z głośników wydobywają się setki decybeli muzyki. Nie jakiś tam czarny, rapujący chłam z pięcioma apostrofami w nazwie zespołu lecz dobre, klasyczne kawałki których mogą słuchać wszystkie pokolenia. Na miejscu funkcjonują bary, dwa boiska do siatkówki i "zośki", tarasy do opalania się, a nad wszystkim tym góruje... huśtawka -12 metrowa, bambusowa wieża z której raz na parę minut, z głośnym krzykiem zjeżdża wprost do wody gość tego przybytku.
Tubingi
I właśnie ta huśtawka jest najważniejszym elementem tego miejsca. Najpierw po bambusowej drabinie trzeba wdrapać się na wieżę, złapać podawany przez ratownika trapez i zwyczajnie puścić się w dół. Z ogromną prędkością mknie się ku wodzie, by w ostatniej chwili nabrać ponownie wysokości i zacząć powtórnie mknąć ku wieży. Cały bajer polega na tym aby wyczuć moment kiedy jest się najbliżej wody i wtedy się puścić. W przeciwnym razie można zrobić bardzo duży "plusk" spadając - w najgorszym razie - z 12 metrów. Uwaga - zabawa poważnie wciąga i prawdopodobnie może uzależniać... Wszystko trwa do zachodu słońca. Gdy tylko słoneczko schowa się za górkami wszyscy wsiadają do kajaków, tubingów, chwytają pozostałe butelki piwa Lao i wyruszają do Vang Vieng. Zabawa zacznie się przed południem następnego dnia.
Informacje praktyczne:
- nocowaliśmy w Vieng Villay GH. Bardzo ładne dwójeczki z łazienką i gorącą wodą za 3USD, polecamy ich GH jak i mieszczącą się w budynku agencję organizującą wycieczki po okolicy
- całodzienna wycieczka: transport 17km za miasto, wodna jaskinia, tubing, obiad, buddyjska grota, 10km na kajaku i 4 godzinna wizyta w "huśtawce" - 12USD / os
- Internet - 300 Kip / min - w całym mieście
- bardzo pomocna, dobra mapa okolic Vang Vieng - 15 000 Kip
- wypożyczenie rowerów na cały dzień - 10 000 - 15 000 Kip
- wstęp do jaskini Tham Phu Kham - 10 000 Kip
- do Vientiane najłatwiej dostać się Sawngthaew. Odjeżdżają co 20 min z dworca na pasie startowym. Jadą około 4 godzin, cena 25 000 Kip. Ceny autobusów VIP w agencjach zaczynają się od 50 000 Kip, autobusy też jadą 4 godziny więc nie warto z nich korzystać
- "huśtawka" jest darmowa. Skacze się pod nadzorem dwóch ratowników więc zabawa wydaje się być bezpieczna.
- Tubing - 50 000 Kip. W cenę wliczone jest wypożyczenie dętki oraz transport tuk-tukiem na oddaloną o 3 km przystań.