czwartek, 1 wrz 2005 Babu, Chiny
lekcja angielskiego w klasie mniejszości narodowej
Już za tydzień zaczynają się moje wakacje. Dla studentów dopiero około 10 lipca. Wybieram się do Szanghaju, nad Jangcy i do Tybetu. Już się nie mogę doczekać choć i tu nie brakuje mi wrażeń. Dziś już zaczęłam egzaminy i nawet przepytałam już jedną klasę.
Ostatni weekend spędziłam znowu w górach w wioskach Tu Yao niedaleko Ertang. Ertang to niewielka mieścina położona około 5-7 km od Hezhou (Babu), otoczona górami w których jest kilka wiosek zamieszkałych przez Tu Yao. Właśnie w Ertang poznałam nauczyciela angielskiego (na samym początku pojechaliśmy tam aby zobaczyć lekcje ang. i spotkać się z młodzieżą i nauczycielami) i on zna wszystkie okoliczne wioski i lubi chodzić po górach. W swojej szkole uczy dzieci Yao. Ponieważ mają daleko do szkoły, niekiedy 4 lub 7h w jedną stronę na piechotę oczywiście, więc mieszkają w internacie i raz na tydzień lub dwa idą do domu. Niejednokrotnie w szkole mają lepsze warunki i jedzenie niż w domu. W niektórych wioskach szkoły podstawowe mają tylko pierwszą i drugą klasę a do pozostałych dzieci muszą iść daleko, więc też są w internacie, z tym, że nauka trwa 10 dni bez przerwy a potem maja 4 dni wolnego i idą do domu. Brak jest nauczycieli, którzy by chcieli pracować w tak trudnych warunkach i za marne grosze.
Zawsze najpierw podjeżdżamy motorem Tigera (to pseudonim tego nauczyciela) bliżej gór, on zostawia motor i ruszamy na szlak.
lekcja angielskiego w klasie mniejszości narodowej
Kolejna wioska, którą udało mi się teraz odwiedzić (Da Chang) zrobiła na mnie najlepsze wrażenie, chyba najładniej położona. Prawie cała ludność wyszła na drogę aby mnie zobaczyć. Dzieci były początkowo wstydliwe, ale kiedy zrobiłam pierwsze zdjęcie i je im pokazałam to cały czas mi chętnie pozowały i leciały za nami coś wykrzykując i domagając się zdjęć.
Ludzie są bardzo gościnni, aczkolwiek mają niewiele. Tu nie pija się herbaty, ani gorącej wody tylko zimną wodę z gór ściąganą za pomocą bambusa (ogień rozpala się tylko wtedy, gdy przyrządza się posiłek, najczęściej przy pomocy rozłupanego bambusa). Gdy pojawi się gość jest mięso, ale tłuste - słonina z pędami bambusa, duże kawałki z zieleniną i coś w rodzaju jajecznicy z imbirem podlanej wodą, ryż i oczywiście wino ryżowe. Czasami ryby. Na śniadanie właściwie to samo. Warzyw je się bardzo mało a owoców nie widziałam w ogóle. Spałam w pokoju, w którym były myszy i pająki wielkości dłoni i okropnie się bałam. Nie mogłam usnąć i po godzinie zapaliłam światło i choć było słabe (z generatora) to jednak pomyślałam, że tak będzie bezpieczniej. Nie wiem co tam jeszcze było w tym pokoju, wlazłam pod kołdrę a było duszno i nakryłam się na głowę. Wolałam nic nie widzieć i nie słyszeć.
Następnego dnia lało od samego rana. Wyruszyliśmy wcześnie, było bardzo ślisko i zatrzymaliśmy się jeszcze w innej wiosce gdzie robiłam zdjęcia kobiet w ich strojach. Mnie też ubrano i sfotografowano a śmiechu było co niemiara, bo ubrana byłam pół na pół tzn: część stroju męska a część damska. Zleciało się pół wsi bo wszyscy chcieli mieć zdjęcia. Taka okazja trafiła im się po raz pierwszy. Tiger zaproponował im, że dostaną zdjęcia na płycie CD i kto będzie chciał to sobie wywoła zdjęcie.
Wróciliśmy mokrzy i upaprani błotem. Tiger przytargał cały wór z ziołami do kąpieli. Niektóre kobiety Yao posiadają niesamowitą wiedzę o ziołach i on chce się od nich tego nauczyć, jednak oni niechętnie zdradzają swoje tajemnice.